Odezwa do wychodźstwa

Henryk Kamieński

Henryk Kamieński

Henryk Kamieński

1813-1866, działacz społeczny, publicysta, filozof i ekonomista, jeden z czołowych przedstawicieli radykalnych środowisk demokratycznych.

Upraszam polskich wychodźców, polityką się zajmujących, bez żadnego względu na odcień, do którego należą, o wzięcie pod rozwagę poniżej wyłuszczać się mającego wniosku, O WSPÓLNE ZBIOROWE DZIAŁANIE CAŁEGO WYCHODŹCZEGO CIAŁA – o działanie, którego, sądzę, nie należy zaniedbywać, ilekroć tylko da się obmyślić w taki sposób, iżby musiało zjednać jednomyślne przyzwolenie wszystkich na wychodźstwie mieszczących się politycznych odcieni, a takowe przyzwolenie zapewne, że niejednokrotnie można było i można będzie wyjednać dla niejednego pożytecznego kroku.

Henryk Kamieński

Henryk Kamieński

1813-1866, działacz społeczny, publicysta, filozof i ekonomista, jeden z czołowych przedstawicieli radykalnych środowisk demokratycznych.

Wiadomo, że każde rozumne polityczne ciało musi wedle mniemań się rozdzielać na rozmaite odcienie, i że tego rozdziału skutkiem jest wielostronny wyrób narodowej myśli. Wiadomo, że przeto rozdział takowy jest zbawiennym, a że pomysł usunięcia go, a zwrócenia różnokierunkowych dążeń na jedną pośrednią drogę byłby wielce szkodliwym, gdyby mógł zostać wykonanym, bo znosiłby samodzielne niezliczone stanowiska, które im różniejsze, tym dokładniej powszechną sprawę wyświecają. Ci tylko, którzy nie pojmują korzyści wynikającej z rozpraw, mienią takowe kłótnią i chcieliby je znieść, by zgody mniemanej dokonywać, sądząc, że tym sposobem potrafią jednoczyć; a właśnie rozprawa im swobodniejszą jest, im różnorodniejsze żywioły sobie przyswaja powodem rozdwojenia być mogące, tym silniej wpływa na przyszłe zjednoczenie ludzi. Prawdy te zbyt może proste, a przeto wzmianki niepotrzebujące, dla tego tylko przytaczam, by uniknąć odległego posądzenia, jakobym do naruszenia ich miał zmierzać.

Trzeba, żeby wychodźstwo na logiczne odcienie umiało się tam rozdzielać, gdzie idzie o wyrób myśli, a źle byłoby, gdyby nie umiało. Ale tego nie dosyć; trzeba jeszcze, żeby przy tym umiało się tam łączyć, gdzie do rozdziału nie ma powodu, tj. tam, gdzie nie ma o czym rozprawiać, a gdzie idzie tylko o wykonywanie myśli niezaprzeczenie uznawanej.

Nie godziłoby się wspólnego działania wtedy zaniedbywać, gdy się można zgodzić na nie, a za pozór nie mogłyby służyć inne sporne punkty, o które się rozprawa toczy. Można bowiem do wspólnego działania się jednoczyć, a do rozprawy na powrót rozdzielać; rozprawa na tym nic nie traci, przeciwnie nawet wyższego znaczenia nabiera i poważniejsza się staje, bo wobec narodu mieć już nie może pozoru nieporozumienia i kłótni.

Gdyby zaś wychodźcze ciało dla wspólnego zbiorowego działania miało się wyrzekać rozdziału na logiczne odcienie, postępowałoby sobie niedorzecznie, bo tak ogromne poświęcenie najważniejszej duchowej czynności niczym by się nie dało nigdy powetować, a co większa nawet oczekiwanej by nie przynosiło korzyści. Ważnym albowiem wypadkiem jest zjednoczenie li tylko wysoko wykształconego organizmu społecznego, tj. rozdzielającego się normalnie na logiczne swoje odcienie, niby to myślowe organa; zgoła zaś nic by nie znaczyło zjednoczenie wychodźstwa niemającego samodzielnych odcieni, a machinalnie tylko urządzonego jak np. pułk albo batalion.

Jakie zaś mogą być przedmioty zbiorowego działania wychodźczego? Wszystkie te, na które nastąpić może jednomyślność wszystkich jego odcieni, a nie ma żadnej takiej chwili, w której by nie było wcale przedmiotów działania mogących jednomyślnie być przyjętymi. Zaniechanie zaś możebnego zbiorowego działania dowodziłoby jedynie niedostatków samego wychodźstwa i mogłoby wprowadzać na podejrzenie, że rozdział na stronnictwa nie tylko na logicznych zasadach, ale także na zewnętrznych pobudkach jest osnowanym. Takiego zaś podejrzenia na wychodźstwo nie należałoby dopuścić, a przeciwnie, należałoby uczynkiem je uprzedzać. Oczywistą byłoby rzeczą dla całego kraju, że nie kłótnia, lecz tylko rozprawa między tymi miejsce miewa, którzy w potrzebie umieją się łączyć.

Jeden tylko rodzaj zbiorowego wychodźczego działania zastanawiać nas tu będzie, mianowicie zaś OBJAWY (manifestacje), których ani zbyt wysoko cenić, ani też lekceważyć nie należy.

Nieraz jeden głos podjęty imieniem całego polskiego wychodźstwa mógłby dla nas korzystne na świecie uczynić wrażenie. Nieraz taki głos rzucony pośród rozlicznych krzyżujących się rozpraw, bądź to jako protestacja, bądź też jako przestroga, mógłby pobudzać narody dziś wszechwładne do zastanowienia się, a pognębione jak i my, do sprzymierzania się z nami. Nigdy zaś ani na obcych narodach, ani na polskim tak silnego wrażenia nie uczynią pojedyncze wychodźcze głosy, choćby najliczniejszych nawet stronnictw.

Tyle o pytaniu ogólnym zbiorowych objawów całego polskiego wychodźstwa.

Ośmielam się jeszcze przedstawić treść objawu, który zdaje mi się, że mógłby przyjętym zostać przez wszystkie odcienie polskie na tułactwie. O kształt zewnętrzny, jaki by mu nadać wypadało, mniejsza; główne zaś szczegóły iscizny jego dotyczące, są następne:

1° Wzmianka o jednomyślności wszystkich odcieni polskiego wychodźstwa, bez której to wzmianki objaw cały nie miałby uroczystego znaczenia, przy której to wzmiance stałby się pierwszym donośnym, urzędowym podjęciem głosu w imieniu narodu skazanego na milczenie. Tylko przy jednomyślności objaw rzeczony mógłby chwilowo przynajmniej zastanawiać rządy, a wbić się trwale w pamięć przyjaciół naszego narodu, i zarodem się stawać powszechniejszego współczucia dla sprawy ujarzmionych ludów.

2° Przypomnienie krótkie a węzłowate, bez cierpkości, a nade wszystko bez deklamacji, o istnieniu także sprawy polskiej, nie mniej ważnej od innej jakiejkolwiek, o czym dziś jakby nie pamiętano.

3° (A w tym sam rdzeń) że póki sprawa ujarzmionych ludów załatwioną wedle słuszności nie zostanie, póty na świecie panować musi stan pokoju zbrojnego, którego to stanu skutkiem są ciężary wielkie, zatem nędza i ogólny rozstrój społeczeństwa; którym to klęskom, gdy zaradzać chcą, nie wchodząc w onychże przyczyny prawdziwe, wymyślają przeciwko nim lekarstwa błędne i daremny o nie spór prowadzą. A dlaczego? Dlatego, że nie widzą, że jedynym powodem biedy i rozstroju pokój zbrojny, wynikający z zaparcia się słuszności w stosunkach międzynarodowych. Gdy jedni wyszukują środków nadzwyczajnych a niewykonalnych okrzykując wolność, a domagając się dobrego bytu, gdy drudzy gwałtownie chcą powściągać, nade wszystko pragnąc porządku, trzeba się nad nimi litować, że tak błędnie pojmują społeczne urządzenie, trzeba ubolewać nad tym, że nie widzą, że dostąpiliby zarazem wolności, dobrego bytu i porządku do najwyższego możebnego stopnia doprowadzonych, gdyby tylko potrafili znieść powód rozstroju, którym jest pokój zbrojny. Objaw polskiego wychodźstwa powinien wyraźnie twierdzić, że pokój zbrojny i wszystkie następstwa jego, skutkiem będące niesłuszności politycznej, są karą za onejże dopuszczenie, i tak długo dolegać będą, póki zadośćuczynienie nie nastąpi. Marzącym o wolności, o poprawach, mówić powinien, że nigdy wolności zupełnej w całej sile tego wyrazu mieć nie mogą, póki naród ich na stopie zbrojnej znajdować się musi. (A to nie wymysł naciągany, ale ścisła prawda.) Chcącym porządku, że nigdy zaszczepić go nie mogą, póki społeczeństwa nie doprowadzą do znośnego bytu, ulżywszy mu rozbrojeniem. Niechętnym do wojny, że nie powinno żal im być wydania ostatniej, po której pokój prawdziwy zupełnym rozbrojeniem się odznaczający, nastąpić powinien; chciwym sławy niech ukazuje wielkość prawdziwą, która stanie się udziałem – a zasłużonym – tych, którzy OSTATNIĄ europejską wojnę przewiodą i pokój wieczysty ustalą. Wszystkim wreszcie (jeśli to nie za śmiało i nie narazi podpisujących) niech dowodzi, że trzeba albo wydać wojnę mającą na celu zupełną poprawę stosunków międzynarodowych, albo też nie trzeba wydawać żadnej, bo każda inna będzie daremną, do rozbrojenia nieprowadzącą i niemogącą długoletniego pokoju zapewnić.

Te są główne rysy objawu, który ośmielam się doradzać, a który zdaje mi się, że także i to miałby za sobą, że nie byłby pokorną prośbą, ale raczej napominaniem, żadną wszakże nieprzyzwoitością nietrącącym. Dlatego zaś taki objaw nie powinien by przeciwników pomiędzy naszymi tułaczami znajdować, że zawiera prawdy proste jak 2 a 2, 4, żadnemu zgoła politycznemu odcieniowi niesprzeciwiające się; prawdy zaś, o których dzisiaj niepodległe ludy nie pamiętają, a których krzewienie zbawiennym byłoby wypadkiem.

Nadmieniam jeszcze parę słów o zewnętrznym kształcie, który zdaje mi się być podrzędną rzeczą, od bieżących okoliczności zależną. Czy nosiłby postać odezwy do francuskiego czy też do zachodnich rządów, czy wreszcie do zachodu w ogóle, a nawet gdyby wcale nie był odezwą do nikogo, tylko po prostu objawem (manifestem), o to mniejsza; główną zaś rzeczą byłaby jednomyślna zgoda na myśli, które Polakom, jak mi się zdaje, nie tylko, że przystoi, ale koniecznie wypada głosić. Zdaje mi się także, że teraźniejsza chwila byłaby po temu stosowną.

Bodaj by ten mój krok przynieść mógł jakikolwiek przynajmniej pożytek.

 X. Y. Z.

Kamieński H.

Pisałem 18 kwietnia 1859. – Wydrukowano 28 t. m. i r.

 

Henryk Kamieński (1813-1866), Działacz społeczny, publicysta, filozof i ekonomista, jeden z czołowych przedstawicieli radykalnych środowisk demokratycznych. Urodził się 25 lutego 1813 r. w Rudzie na Lubelszczyźnie w szlacheckiej rodzinie. Walczył w powstaniu listopadowym, odnosząc rany w czasie obrony Warszawy. Dostał się wówczas do niewoli rosyjskiej. Po amnestii carskiej pozostawał pod nadzorem policyjnym, ucząc się samodzielnie w rodzinnym majątku. W 1842 r. związał się z radykalnym ugrupowaniem Stowarzyszenie Ludu Polskiego, zaś rok później zetknął się z działaczami Towarzystwa Demokratycznego Polskiego. Z tego czasu pochodzą jego dzieła stanowiące ważny element propagandy rewolucyjnej: O prawdach żywotnych narodu polskiego (1844) i Katechizm demokratyczny (1845). Po aresztowaniu w 1845 r., został zesłany do Wiatki. Do kraju powrócił po 5 latach, by po dwóch kolejnych wyjechać do Szwajcarii, gdzie osiadł na stałe. Dokonał także korekty swego stanowiska ideowego, odchodząc od idei radykalnych na rzecz solidaryzmu społecznego i apologii przeszłości szlacheckiej. Z tego okresu pochodzą m.in. prace Rosja i Europa. Polska (1857) i Demokracja w Polszcze (1858). Kamieński wydawał także pismo „Prawda” (początkowo w Genewie, następnie w Berlinie). Pod koniec życia pracował nad dziełem Wojna ludowa (1866). Zmarł 14 stycznia 1866 r. w Algierze.

Przedruk na podstawie broszury wydanej w Paryżu w 1859 r.