O potrzebie króla Polski

Aleksander Jełowicki

Aleksander Jełowicki

Aleksander Jełowicki

1804-1877, pisarz, tłumacz, poeta, wydawca, zakonnik.

Uważam, że za daleko skoczyłem, z południowej Francji aż do Bawarii i z 1836 do 1838 roku[1], ale wolno tak skakać pisząc o cudzych krajach i o czasach, co nam biedakom schodzą w cudzych krajach; bo te kraje mało nas obchodzą, a te czasy takie dziś jak wczoraj, jednostajne, wloką się w ciągłej tęsknocie, w ciągłym spętaniu wolności naszej; bo choć wiele pięknych miejsc widziałem, żadnego nie upodobałem sobie, nigdzie mieszkać nie chcę, a tylko chcę wracać do domu; bo choć we wszystkich krajach spotykamy przyjaciół, choć tym przyjaciołom, jak łopatą w łeb kładziemy sprawę naszą, oni jej nie rozumieją; choć siedem lat patrzą na tułactwo nasze i na usiłowania nasze w tułactwie, nie mogą tego pojąć, że my to tułactwo podjęliśmy dla służenia Ojczyźnie, że to tułactwo jest dobrowolnym cierpieniem i trudem naszym, że przez to cierpienie i trud ten chcemy odpokutować za dawne winy nasze i dosłużyć się Polski; ci przyjaciele nasi nie pojmują tego i myślą, że nam miłą rzecz mówią, powiadając: „trzeba jeszcze trochę cierpliwości, a namiętności uspokoją się i panowie wrócicie do kraju za ułaskawieniem”. Niechże Pan Bóg broni, żeby tak było.

 

Aleksander Jełowicki

Aleksander Jełowicki

1804-1877, pisarz, tłumacz, poeta, wydawca, zakonnik.

Dzisiejsi Niemcy nie są tym, czym byli zaraz po naszym powstaniu; pospali się znowu, przyduszono ich znowu, tak że ledwo dyszą; zagadać do nich co śmiałego, a w zgromadzeniu choćby najlepszych znajomych, choćby jednej rodziny tylko, to pospuszczają nosy w kufle, i jeden po drugim spojrzeć nie śmie. Sam na sam Niemiec, i to kiedy już piwem opity, to jeszcze odgraża się, ale jak, oto tak: że jakby Francuzi tylko przeszli Ren we 20 000 wojska, to całe Niemcy powstaną. Wierzę, że tak by było; ale cóż kiedy Francuzi znowu mówią: gdyby teraz była rewolucja w Niemczech albo powstanie w Polsce, to byśmy Ren przeszli. I tak się oglądają jedni na drugich, jak dwa psy tchórze przed kotem, a którybykolwiek go śmiało porwał, to by sam zadusił: kot prycha, a psy się straszą, nie wiedząc, że kot ze strachu prycha. Wszakże nie tylko psy kota, ale wilki owcy nie zaduszą, jeśli stanąwszy przy niej oba czekać będą, żeby który z nich zaczął. Wszystko to gadamy Niemcom, ale to gadanie tym tylko pomaga sprawie naszej, żeśmy się przekonali, że nic nie pomaga. A cóż jej pomoże?

Wszak to dziś już siódma rocznica oddania Warszawy. O Boże! Co to na to wspomnienie wyrywa się westchnień z piersi; co się myśli wije i przewija po głowie, a jeszcze kiedy się jest w więzieniu. W więzieniu myśl zimniejsza, rozwaga głębsza, sąd o rzeczy wytrawniejszy; a przedmiot tej myśli, tej rozwagi, tego sądu, zawsze jeden i ten sam, bo on obejmuje wszystko, co drogie sercu i duszy, bo to Polska. Ileż to już razy obejrzeliśmy tę Polskę okiem dzieci bolejących nad niemocą matki; ileż to razy wyszukiwaliśmy sposoby, aby ją z tej niemocy dźwignąć. A te wszystkie sposoby zbiegły się w jedno słowo POKUTY. Wielkiej, szczerej, serdecznej pokuty każdego i wszystkich, za winy wszystkich i za winy każdego; pokuty religijnej, chrześcijańskiej, katolickiej. Za pokutą pójdzie wielka, powszechna poprawa; a za poprawą wielkie, powszechne, zwycięskie powstanie. Za hasło takiego powstania będzie nam WIARA i OJCZYZNA, za chorągiew takiego powstania musi być król polski.

Precz z cudzoziemskimi naukami, precz z marzeniami gorączkowej wyobraźni, precz z miłością własną ludzi i stron­nictw, na które rozpadła się Polska i u siebie, i na tułactwie. Nie będzie Polski, dopóki i tułactwo i Polska z tego rozpadnięcia się nie wróci w jedną całość. Całości w narodzie naszym nic innego nie wyobraża, ani wyobrażać może, jak tylko jedna myśl narodu, myśl katolicka, co do uczucia rozlana po całym narodzie, co do porządku społecznego skupiona w jednym człowieku, to jest w królu.

Smutne skutki ostatnich lat bezrządu odezwały się w pierwszych chwilach nowego istnienia Polski. Polska powstała, a na króla zdobyć się nie mogła; i dlatego, głównie dlatego, jedynie dlatego upadła. Jak chcemy, wyszukujmy powodów upadku powstania; wszystkie inne przyczyny to drobnostki; a główną przyczyną jest to, że Polska nie miała gospodarza, że nie miała króla. Gdyby Polska zdobyła się była na króla, gdyby był król polski, znaleźliby się Czarnieccy. Nie trzeba było szukać króla cudzoziemca, broń nas Boże od króla cudzoziemca! Nam trzeba swojej, polskiej RODZINY na tronie. Gdyby książę Adam Czartoryski[2], nie prezesem zbiorowego rządu, ale był królem polskim, to i Chłopicki[3] i Skrzynecki[4] mogliby byli być zbawcami Ojczyzny, bo byłby ład, a tak był nieład.

Nieładem Polska upadła już tyle razy. O! Bracia Polacy, bądźmy mądrzy choć po szkodzie. Oswajajmy się ze zdrową myślą, stłumiajmy w sobie wszelką zawiść, wszelką niesprawiedliwość, wszelką miłość własną, wszelkie osobiste widoki. Oswajajmy się z tą prawdą: że trzeba pokutować, żeby się poprawić, że trzeba się poprawić, żeby powstać, że trzeba powstać, żeby zwyciężyć, że aby zwyciężyć, nie dosyć jest mieć powstańców i wodzów, nie dosyć mieć broń i skarby, ale nade wszystko potrzeba nam króla. Niechaj Polacy zgodzą się na potrzebę poddania się swojemu królowi; niech ten, którego głos powszechny, zacząwszy od niemowląt do starców, jak Polska długa i szeroka, uważa za najgodniejszego korony polskiej; niech ten mąż dostojny, prawy, doświadczony, serdeczny, pobożny, schyli głowę po cierniową koronę polską, a będzie Polska, a ciernie tej korony zamienią się wkrótce w brylanty i perły, a nasze dzisiejsze poniżenie i sromota zamienią się w potęgę i chwałę. Gdyby dziś Polacy szczerze i serdecznie uznali króla, dziś by Polska była: bo w tym uczuciu potrzeby króla zbiegają się wszystkie warunki istnienia Polski.

Mocniej, stokroć mocniej czuję tę prawdę, jak wyrazić mogę, a tym mocniej ją czuję, im szczerzej nie dbam o dostojeństwa i znaczenie, im szczerszym sercem postanawiam oddać się służbie Boga, a przez nią tylko służbie Ojczyzny.

[1] Prezentowany fragment pochodzi ze Wspomnień Aleksandra Jełowickiego.

[2] Zob, biogram Adama Jerzego Czartoryskiego w zakładce „Słownik postaci”.

[3] Józef Chłopicki (1771-1854) – polski generał, dyktator powstania listopadowego. Uczestnik wojny polsko-rosyjskiej (1792), insurekcji kościuszkowskiej (1794), walczył również w Legionach Polskich. W Królestwie Polskim od 1815 r. był dowódcą dywizji piechoty, ustąpił z tej funkcji po konflikcie z wielkim księciem Konstantym (1818 r.). Od 3 grudnia 1830 r. był naczelnikiem powstańczych sił zbrojnych, następnie dyktatorem powstania listopadowego. Ze stanowiska – oskarżany o pasywność i niewykorzystanie szans na zaskoczenie Rosjan – zrezygnował 17 stycznia 1831 r. Po upadku powstania zamieszkał w Krakowie, gdzie zmarł.

[4] Jan Skrzynecki (1787-1860) – oficer wojsk Księstwa Warszawskiego, generał wojska polskiego w Królestwie Polskim, naczelny wódz armii polskiej od 26 lutego do 12 sierpnia 1831 r., po powstaniu listopadowym przebywający na emigracji.