O podróżujących i godności narodowej

Walerian Kalinka

Walerian Kalinka

Walerian Kalinka

1826-1886, historyk i publicysta, jeden z czołowych przedstawicieli krakowskiej szkoły historycznej.

Świeży ukaz cesarza Aleksandra[i] dozwala wszystkim mieszkańcom Królestwa, którzy za paszportem legalnym z kraju wyjechali, przedłużać pobyt swój za granicą do lat pięciu. Toż samo, jak wiadomo, przyznanym zostało już dawniej mieszkańcom prowincji zabranych.

 

Walerian Kalinka

Walerian Kalinka

1826-1886, historyk i publicysta, jeden z czołowych przedstawicieli krakowskiej szkoły historycznej.

Kilka lat temu za czasów Mikołaja, kiedyśmy przed pewnym obywatelem z kraju użalali się na dawne wyłączenie polskich prowincji z życia europejskiego, odpowiedział nam: „Nie skarżcie się zbyt głośno. Bo kiedy zaczną wydawać paszporty, wszyscy naraz zapragniemy wyjechać i grosz, który dziś w Polsce zostaje, rozejdzie się po świecie bez pożytku”. – Nam więcej jeszcze niż polskiego grosza, żal dzisiaj polskiego czasu, który by lepiej dał się użyć w kraju. Żal nam sił od pracy oderwanych; żal nam owego nawyknienia do wygód zachodnich, do którego się w podróży tak łatwo przychodzi, i które, bądź co bądź, pewien wstręt do zagrody ojczystej wyrodzić się musi. Żal, kiedy spotykamy młodzież marnującą płocho tyle na Zachodzie środków, które by jej rozum i serce podnieść i rozwinąć mogły; żal, kiedy patrzymy na starszych, jak wśród długiego za granicą pobytu wdrażają się do swobodnej a bezmyślnej nieczynności, i pędzą życie poza krajem, bez celu i bez obowiązków, bez walki i bez trudności. Żal nam wreszcie widzieć, że w tej wielkiej stolicy chrześcijańskiej cywilizacji, to niemal wyłącznie naszych braci zajmuje, co tylko pustą ciekawość nasyca, albo jeszcze gorzej, co duszę ich kazi i ostudza, i czyni ich niezdolnymi do pojęcia i pełnienia obywatelskich powinności!

Ale o tych smutkach naszych już dosyć pisaliśmy, pisały także dzienniki krajowe. Dziś chcemy zwrócić uwagę czytelników na inszą, a równie niebezpieczną stronę owej łatwości podróżowania. Aż do wstąpienia na tron Aleksandra, jedynym na Zachodzie reprezentantem polskich praw i polskiego narodu była emigracja. Jakiekolwiek w tej rodzinie mogły zajść wypadki, jakie bądź zdarzyły się wyskoki różnych jej opinii, to przecież niewątpliwe, iż żaden naród w historii nie wydał tak licznej, a tak godnej emigracji. Po trzydziestu blisko latach wyjątkowej, często bolesnej, a zawsze niepewnej egzystencji, tyle w tym gronie dochowało się ducha publicznego, tyle ofiarności i gorącego uczucia praw i obowiązków Polaka, że dziś jeszcze emigracja służyć może, pod wieloma względami, za szkołę obywatelską dla krajowców. Jej świadectwo przed Zachodem, o cnotach i żywotności narodu, było tak uderzającym, że jeden z naszych nieprzyjaciół, minister austriacki, hrabia Ficquelmont[ii] przyznał: „że tylko polska emigracja dosłużyła się poważnego znaczenia w świecie politycznym”. Podobnież, pewien wysoki a nader szanowny urzędnik francuski dał się słyszeć: „l’émigration polonaise seule, entre toutes les autres, a su créer des institutions”[iii]. W istocie, wydała ona i podejmuje cztery szkoły, dwa zakony, wiele zakładów miłosiernych, stowarzyszeń i instytutów naukowych; tworzyła wojskowe formacje i zakładała kolonie w krajach nam przyjaznych. Nie dziw, że budżet roczny tych instytucji utrzymywanych w różnych stronach Europy przechodził nieraz pół miliona franków.

Lecz pomimo znaczenia, którego długą pracą i zacnością na Zachodzie dosłużyła się, nie może dzisiaj emigracja wyobrażać przed nim narodu; nie może jak dawniej, sama jedna, dawać krajowi świadectwa. Dziś Zachód ma sposobność przypatrzyć się Polakom świeżo z Polski przybyłym i nie potrzebuje w nas domyślać się reprezentacji, kiedy sam kraj niejako ma przed oczyma. Patriotyzm i poświęcenia emigracji już dziś o tyle tylko przemawiają za narodem, o ile jej własnym przykładem stwierdzają krajowcy. Oni są istotnymi na teraz Polski ambasadorami; z ich słów, z ich postępków, z ich wreszcie okazywanych uczuć, tych zwłaszcza, co mają przystęp do wyższych w towarzystwie sfer, Francja i Anglia wydają sąd o całym narodzie.

Po tylu klęskach i ciężkich stratach, ojczyzna nasza żyje tylko dobrym synów swoich imieniem. Tego dobra strzec jak źrenicy w oku, jakby świętej relikwii, jest dla każdego z nas pierwszym obowiązkiem. Jakże tej powinności dopełniają niektórzy z naszej braci podróżnej? Nie chcemy gorzkimi przypomnieniami dodawać cierpkości tym słowom; powiemy tylko, że ludzie Zachodu umieją w każdej czynności Polaków trafnie odróżnić, co należy przypisać trudnościom położenia, a co lekkomyślności, lub co gorsza, własnej woli. Cóż powie Francuz, widząc, jak się to zdarzało, rodaków naszych w towarzystwie Moskali i Niemców, spotykając ich w najwyższych salonach, odzianych w mundury moskiewskie i moskiewskimi lub niemieckimi orderami smutnie błyszczących? Co powie emigrant zapytany przez cudzoziemca o zdanie: jaką cnotą, jakimi poświęceniami może on zatrzeć tego rodzaju… nikczemność?

Lecz jeśli wrażenia przez niektórych krajowców na Zachodzie zostawionego już emigracja odmienić nie może, ma ona przecież w ręku swoim środki zaradcze, które uważamy za stosowne przypomnieć. Przyjmując z gorącym uczuciem i z braterską życzliwością wszystkich z kraju przybyłych, niechaj pamięta, że do niej głównie, do niej to należy ta święta straż imienia Polski poza Polską. Osiwiałym weteranom służby narodowej przystoi w pewnych razach okazać tę zacną szorstkość i drażliwość, która zbawiennym dla wielu młodych może być ostrzeżeniem. Przystoi także naszym Polakom uczuć wspólnie krzywdę godności polskiej zadaną, ścigać ją i piętnować nietajoną wzgardą. Wszak w naszej historii są nieodległe przykłady owych szanownych matron, które nie wahały się odepchnąć choćby synów swoich lub bliskich pokrewnych, kiedy ci na szkodę kraju służyli. Jest w opinii ludzi uczciwych przemoc wielka, na którą rzadko zerwie się rozum lekki, a nawet zuchwały. Tym świętym terroryzmem opinii wzajemnie pilnując się i wspierając, dochowamy, da Bóg, owej nieocenionej spuścizny, owego skarbu, który nie tylko dla ludów podbitych, ale dla państw niepodległych i silnych prawdziwą jest potęgą, i który w historii narodów ważył nieraz za armie i zwycięstwa.

 

Walerian Kalinka (1826-1886), Historyk i publicysta, jeden z czołowych przedstawicieli krakowskiej szkoły historycznej. Urodził się 20 listopada 1826 r. w Bolechowicach pod Krakowem. Uczęszczał do krakowskiego Liceum Św. Anny. Po jego ukończeniu w 1840 r. podjął studia na Wydziale Filozoficznym UJ, następnie zaś na Wydziale Prawa, który ukończył w 1845 r. Wziął udział w powstaniu krakowskim 1846 r., blisko współpracując z jego krótkotrwałym dyktatorem Janem Tyssowskim. Przebieg ówczesnych wydarzeń przekonał go o destrukcyjnym wpływie radykalizmu rewolucyjnego na stosunki społeczne. Wszedł do redakcji założonego w 1848 r. krakowskiego dziennika konserwatywnego „Czas”. Opuścił ją jednak rychło po konflikcie z twórcą „Czasu” Pawłem Popielem, gdy ten ostatni chciał powitać przybywającego do Krakowa cesarza Franciszka Józefa I nazbyt wiernopoddańczym, zdaniem Kalinki (a także innego członka redakcji, Maurycego Manna), artykułem wstępnym. Po osiedleniu się we Francji Kalinka został współpracownikiem Hotelu Lambert, zgrupowanego wokół Adama Jerzego Czartoryskiego. Wraz z Julianem Klaczką redagował w Paryżu „Wiadomości Polskie”, jedno z najlepszych polskich pism XIX w. Mimo wysokiego poziomu gazety, zainteresowanie nią było na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nikłe i wobec stałego topnienia prenumeratorów została ona zamknięta. W 1870 r. Kalinka przyjął święcenia kapłańskie. Ostatnie lata życia spędził w Polsce. Zmarł we Lwowie 16 grudnia 1886 r. Kalinka obowiązki duszpasterskie łączył z pracą naukową. Zasłynął przede wszystkim jako autor fundamentalnych prac historycznych o upadku Polski w wieku XVIII i próbach jej odrodzenia w dobie Sejmu Czteroletniego (Sejm Czteroletni, 3 t., 1880-1888; Ostatnie lata panowania Stanisława Augusta, 2 t., 1868). Tworzyły one zręby ważnego nurtu historiografii polskiej, nazwanego krakowską szkołą historyczną, którego zwolennicy polemizowali z poglądami Lelewela i jego uczniów, podówczas niezwykle popularnymi, a upatrującymi przyczyn upadku Rzeczpospolitej w niekorzystnym splocie wydarzeń międzynarodowych. Kalinka negował ten pogląd, wskazując na wewnętrzne przyczyny słabnięcia Polski, prowadzące do rozbiorów i jej zniknięcia z mapy politycznej Europy. Zarazem skrytykował niektóre tezy Dziejów Polski w zarysie Michała Bobrzyńskiego, idącego jeszcze dalej w potępianiu wad I RP. Napisał również m.in. historyczną polemikę z absolutyzmem józefińskim (Galicja i Kraków pod panowaniem austriackim, 1853) oraz szczytowe osiągnięcie publicystyczne Przegrana Francji i przyszłość Europy, zapowiadające złowrogie skutki zastosowania liberalnych i socjalistycznych teorii w życiu politycznym i społecznym Starego Kontynentu.

 

Prezentowany tekst jest przytoczony za: O podróżujących i godności narodowej, [w:] Dzieła, t. IV, Pisma pomniejsze, cz. II, Kraków 1894, s. 77-80.

[i] Aleksander II Romanow (1818-1881) – syn Mikołaja I, od 1855 r. cesarz rosyjski, autor liberalnych w realiach rosyjskich reform (m.in. uwłaszczenia chłopów w 1861 r.). Stłumił powstanie styczniowe, doprowadził do rozszerzenia granic Rosji na Kaukazie, w Azji Środkowej i na Dalekim Wschodzie. Zginął w zamachu dokonanym przez członka „Narodnej Woli”, Polaka Ignacego Hryniewickiego.

[ii] Karl Ludwig von Ficquelmont (1777-1857) – pochodzący z Lotaryngii wojskowy i polityk, generał-major, ambasador Austrii w Neapolu (1821-1829) i Rosji (1829-1839), od 18 marca do 4 maja 1848 r. minister spraw zagranicznych Austrii, premier od 4 kwietnia do 4 maja 1848 r. W ostatnich latach życia pisał głośne eseje poświęcone polityce europejskiej, m.in. Deutschland, Österreich und Preußen (1851), Lord Palmerston, England und der Kontinent (1852), Russlands Politik und die Donaufürstentümer (1854) i Zum künftigen Frieden (1856).

[iii] L’émigration polonaise seule, entre toutes les autres, a su créer des institutions – fr. „tylko polska emigracja, w przeciwieństwie do wszystkich innych, była w stanie tworzyć instytucje”.