List do Generała Dwernickiego od oficerów, podoficerów i żołnierzy z zakładu Auxerre

Maurycy Mochnacki

Maurycy Mochnacki

Maurycy Mochnacki

1803-1834, działacz i publicysta polityczny, związany z nurtami demokratycznymi i patriotycznymi.

Generale[1]! Z prawdziwą boleścią w sercu przychodzi nam wynurzyć Ci, Generale, opinię naszą o Twoim oświadczeniu ogłoszonym pod datą 27 września, którym (bo inaczej tego nikt nie uważa) tak wyraźnie przystąpiłeś do Aktu zdziałanego w Poitiers[2], uznającego Ks. Czartoryskiego[3] za nieprzyjaciela kraju i Emigracji. Krok ten z Twej strony, Generale, jest nadto stanowczy; skutki, jakie stąd dla Emigracji, w części i dla kraju wyniknąć mogą, są nadto widoczne, ażebyśmy Ci całą naszą żołnierską i obywatelską otwartością, przełożeń naszych w tej mierze uczynić nie mieli.

Maurycy Mochnacki

Maurycy Mochnacki

1803-1834, działacz i publicysta polityczny, związany z nurtami demokratycznymi i patriotycznymi.

Sądziliśmy, Generale, w prostocie serc naszych, że pierwszym Twym obowiązkiem będzie najsurowiej skarcić zabiegi kilku indywiduów, działających przeciwko interesowi Emigracji, a chcących wmówić w Emigrację, jakoby działały w duchu jej większości. Spodziewaliśmy się, że przez wzgląd narodowy, z powagą właściwą Twojej randze, Twemu wiekowi, nareszcie zaufaniu, jakim Cię tu zaszczyciła większość Rodaków, powstaniesz szczególniej na zgorszenie, którego się dopuszczono, wytaczając przed sąd cudzoziemców machinacje przeciwko Czartoryskiemu, dzielącemu nasze tułactwo, będącemu u celu nienawiści i zemsty cara moskiewskiego. Lecz Twe oświadczenie wywiodło nas z tego błędnego o Tobie, Generale, mniemania. Zamiast użyć Twej powagi dla zapobieżenia nadal przynajmniej podobnym postępkom, cudzoziemców nawet oburzającym, sam do klątwy rzuconej w Poitiers swoją przydajesz klątwę, sam uznajesz wyraźnie Czartoryskiego za wroga Emigracji i kraju, sam przeto całą powagą swoją utwierdzasz czyn równie niemoralny w zasadzie, jak niepolityczny w skutkach.

Jako człowiek wyższego znaczenia, jako polityk, powinieneś był, Generale, pierwej zgłębić konsekwencje, jakie koniecznie prędzej czy później wynikną z Twego przystąpienia do tak złej sprawy, z sankcji udzielonej przez Ciebie tak złemu przykładowi. Dzisiaj osądzono Czartoryskiego; za dni kilka, za kilka tygodni, na mocy tegoż samego prawa, Ty, Generale, osądzony i wyklęty zostaniesz. Wyroki infamii będą więc po sobie szybko następowały, niesława powszechna stanie się prawem publicznym, żywiołem Emigracji, każda zasługa igraszką intrygantów; a Ty, Generale, nie będziesz wtedy mógł powiedzieć do siebie w czystości własnego sumienia: „Czyniłem co mogłem, żeby zaradzić temu złemu”.

Jako żołnierz postawiony na czele żołnierzy, wyraźniej jeszcze tym potwierdzeniem aktu w Poitiers odstąpiłeś, Generale, od właściwego Tobie charakteru. Pozwól, ażebyśmy Ci przypomnieli okoliczności, wśród których przybyłeś do Francji, które towarzyszyły Twemu, Generale, wyniesieniu na stopień prezesa Emigracji. Emigracja była natenczas niepokojona zabiegami komitetu pod prezydencją Lelewela[4], który się chciał koniecznie utrzymać, który niewzględny na to, że domowe tylko niezgody przywiodły do upadku ostatnie narodowe powstanie w Polsce i siedemdziesiąt tysięcy wojska polskiego przymusiły broń złożyć na własnej ziemi, obmyślał środki, jakby przedłużyć te niezgody za granicą. Agenci rzeczonego komitetu psuli jedność braterską w zakładach. Rzucano początki partii pomiędzy wojskowych, puszczano w obieg niepolityczne maksymy, że aby Polskę wydźwignąć z jarzma, trzeba najpierw zacząć od rewolucji, krwawej, społecznej. Emigracja odrzuciła jednomyślnością te maksymy, przez odrzucenie komitetu, który zdawał się je reprezentować, a uważając, że jest sama tylko częścią wojska narodowego, Ciebie, Generale, jako żołnierza insurekcji, postawiła na swym czele.

To przejście od komitetu pod prezydencją Lelewela i pod wpływem zgromadzeń na ulicy Taranne[5], do Twego komitetu, Generale, miało w sobie głębszą rozwagę polityczną. Było to dość wyraźne ustanowienie bardziej wojskowego niżeli cywilnego porządku w Emigracji. Była to wskazówka, czego się nadal trzymać mamy. Władza twoja była jasna, Generale. Widziano w Tobie tylko walecznego żołnierza Boremla[6] i posadzono na miejscu ówczesnego naczelnika sekty społecznej, Lelewela.

Wtedy, kiedyśmy się wszyscy rzucali w Twe objęcie, Generale, któż by był pomyślał, że przed upływem dwóch lat w ten sposób zawiedziesz nasze zaufanie? Że zacierając w samym sobie święty charakter i powołanie Twoje, z żołnierza, z bohatera, zechcesz na koniec przeobrazić się na sekretarza, na reformatora społecznego? Albowiem takie jest nie inne prawdziwe znaczenie Twego, Generale, akcesu do aktu zdziałanego w Poitiers, obwinionego w pozory, które nas jednak – nas przynajmniej – nie łudzą.

Tak jest, Generale! Zacząłeś być członkiem sekty, która tu przybrała nazwisko Towarzystwa Demokratycznego i zachwiałeś przez to swoich dawnych kolegów, starych żołnierzy opinią o sobie. Powtarzamy Ci raz jeszcze: ten krok jest stanowczy i dla Emigracji, i dla Ciebie samego, Generale. Tym uważniej, tym ściślej cenić go potrzeba.

Pomijamy to, Generale, że przystępując do deklaracji w Poitiers, uznajesz Czartoryskiego za nieprzyjaciela Kraju i Emigracji, to jest, że uznajesz w obliczu inaczej przekonanej Polski i Europy zbrodniarzem stanu człowieka, którego Moskwa za usługi położone w sprawie narodu polskiego także za zbrodniarza uznała, a który właśnie dla tego ostatniego wyroku (nieco sprawiedliwszego zapewne niżeli Komisji poitierskiej) stał się dzisiaj niezmiernie popularnym, a zatem silnym w opinii całego kraju naszego. Pomijamy i to także, Generale, że nie wziąłeś ani od narodu, ani od wojska żadnej misji do wydawania klątw tego rodzaju za granicą, bo naród i wojsko widziało w Tobie swego wodza i obrońcę, a nie kryminalnego sędziego. Na to wszystko, jakkolwiek jest ważne, nie mamy względu, lecz pominąć tu nie możemy tego, że nadając swoją sankcję dekretowi tajnego jakiegoś, nieznanego nam Trybunału, dekretowi, którego podpisów dotąd nikt nie śmie objawić, zawiązałeś, Generale, ścisłe, pod pewnym względem solidarne przez ten jeden czyn stosunki z ludźmi, składającymi bardzo drobny ułamek Emigracji, z ludźmi, którzy wyosobniwszy się z ogółu, stanęli w jawnej sprzeczności nie tylko ze sposobem myślenia samej Emigracji, ale także z duchem i pierwszymi interesami dwudziestu milionów Polaków, co większa, z interesami i środkami przyszłego powstania narodu polskiego.

Nie tylko, Generale, że osobiście okazałeś się niesprawiedliwym względem Czartoryskiego, zasługuje na wzgląd pierwszy w tym wydarzeniu; lecz i to równie nas zasmuca, że wszedłszy we wspólność z autorami urojonego dekretu komisji poitierskiej, zaszkodziłeś samemu sobie w opinii Kraju i Emigracji, że naraziłeś się na niepotrzebne niebezpieczeństwo stracenia nabytej w Polsce, a za granicą utrzymanej wziętości, która nam była potrzebna.

Polska, Generale, jest to kraj, który, gdy odzyska swą niepodległość, niewątpliwie będzie potrzebował wielkiej reformy społecznej, na korzyść i w interesie ogromnej większości narodu. Pod tym względem, w takim sensie, my wszyscy jesteśmy demokratami i biada temu, kto by nim być nie zechciał! Lecz zarazem, Generale, Polska jest to kraj, który i przed dokonaniem tej reformy, taki jaki jest dzisiaj, koniecznie przez nas szanowany i kochany być winien. W tej Polsce jeden stan wyłącznie wszystko jeszcze może, bo w nim wyłącznie koncentruje się jeszcze własność i oświata, dwa główne elementy siły publicznej. Ten stan jest więc dotychczas potężny. Powstawał tyle razy i wiele razy jeszcze zechce, cały lud za sobą do broni powoła. Takie jest położenie rzeczywiste naszego kraju. Jedna klasa ma tam najwięcej wpływu i najwięcej w różnych okolicach Polski charakteru narodowego. Tego stosunku my dzisiaj przed odzyskaniem niepodległości odmienić nie potrafimy! To więc, tak jak jest, trzeba przyjąć i uważać jako fakty egzystujące. Wyrażamy myśl naszą w krótkości: nie o to jeszcze idzie, jaka ma być przyszła Polska, ale o to jedynie, aby poruszyć do własnej obrony tę Polskę, jaka jest dzisiaj. Cóż mówią i piszą ludzie, którym Ty teraz, Generale, podałeś rękę, ludzie, którzy by sobie równym prawem przywłaszczyć chcieli tytuł demokratów, jak gdyby ktoś chciał sobie tylko wyłącznie przywłaszczyć tytuł uczciwego w towarzystwie człowieka? Oto wszystkie ich pisma i mowy zmierzają do tego: trzeba szlachtę w pień wyciąć – majątek jej odjąć – między lud rozdać. Czy rozumiesz, Generale, że tej polityce kilku mdłych głów, gdzie zaledwie świtać poczyna poranek nowszej cywilizacji, czy sądzisz, Generale, że tej polityce kilku zepsutych próżniactwem nieuków albo najętych przez Moskwę szalbierzy nie udzieliłeś żadnego wsparcia przez Twe oświadczenie z dnia 27 września? Jeżeli tak sądzisz, Generale, to nie wiesz, coś uczynił; gazeciarze sekty lepiej to wiedzą i już obwołują Cię za swego. Z naszej strony powiedzieć Ci to było powinnością względem Ojczyzny.

Lecz idźmy dalej. W Polsce, Generale, lud prosty czytać jeszcze nie umie. Czyta prawie sama szlachta. Owe więc pogróżki tak zwanych demokratów nie trafiają do masy, bo ona jest umarła dla ich gazet, a zatem nie poruszą masy. Trafiają tylko do szlachty, którą to oburza, w części i zniechęca. Generale! Dotykamy tu najistotniejszych interesów przyszłego powstania Polski. Jedyny środek insurekcji, jedyny środek poruszenia ludności krajowej, właściciele ziemscy zechcą powstać, gdy postrzegą takich jak Ty mężów, Generale, na czele lub wpośród sekty zapowiadającej Polsce rzeź i rabunek w nagrodę powstania? Nie! Ta polityka nie może być zbawienna, która obraża mogących i chcących powstać, a żadnego natomiast sposobu poruszenia masy krajowej ludności nie wynalazła. Zerwałaby ona tylko wszystkie związki Emigracji z narodem. Ten jeden kolor uczyniłby nas więcej nienawistnymi krajowi, niżeli są Moskale, Austriacy i Prusacy.

Są rzeczy, o których nawet mówić jest niebezpiecznie, które z tym wszystkim powiedziane i wydrukowane przez indywidua albo nikomu, albo mało komu znane, niczyjej by uwagi na siebie nie obróciły. Póki ta osobliwsza demokracja sama w sobie mową i drukiem derezonowała, milczeliśmy, nie sądząc być dla nas rzeczą przyzwoitą wchodzić w zapasy z tym, co jakkolwiek głośno krzyczało, było jednak i małe, i przemijające. Ale co innego teraz, gdy Twe imię, Generale, przybyło niejako w pomoc sekcie. Ten wypadek odmienia całą kwestię: do kilku zer przybyła jedność – i stąd powstała liczba.

Miejsce wysokie, jakie dotychczas zajmowałeś, Generale, w Emigracji, powinno Cię było oswoić z obowiązkami i widokami człowieka stanu. Stanąłeś na czele Emigracji, przeto należało Ci mieć na pieczy ogólne interesy narodu, który Emigracja reprezentuje za granicą. Jakiekolwiek znaczenie nadać zechcesz Twemu oświadczeniu z dnia 27 września, zawsze będzie ono z Twej strony, Generale, pogwałceniem tych ważnych ogólnych interesów narodowych, zawsze będzie ono na sobie nosiło cechę związku (ściślejszego niżeli honor Twój i nasz mógł ścierpieć) z Towarzystwem, którego mowy i pisma, dotąd nic prawie nieznaczące, nabyły pewnej wagi przez Twój akces do robót i machinacji w Poitiers.

Piórem naszym, zawierz nam, Generale, kieruje tylko wzgląd zimny na dobro ogólne znacznie uszkodzone w tym wypadku i wielka waga, którą do Twej sławy wojskowej przywiązujemy. Nie wchodząc dzisiaj w rozbiór czynności Czartoryskiego, nie możemy ukrywać przed Tobą, Generale, że Go uważamy za człowieka mającego w kraju uważanie powszechne i stosunki rozleglejsze niżeli Ty, Generale, niżeli którykolwiek z nas, za człowieka z niemałymi wpływami także za granicą, a zatem za człowieka Emigracji i Narodowi potrzebnego. Cóż stąd za korzyść dla sprawy naszej upatrzyłeś, Generale, że Go chcesz wydrzeć publicznemu zaufaniu? Potępiać dzisiaj tego męża bez żadnych dowodów, jest to się osłabiać, Generale, jest to, Generale, rzucać się na ostatnią może komunikację, jaka nam została z własnym krajem. W dzisiejszych okolicznościach nie na osłabianiu krwawo zarobionej uczciwej sławy, ale owszem na mocowaniu każdej reputacji, każdego znanego imienia, każdego wpływu, zależy dobrze zrozumiany Emigracji i Narodu interes. Uderzyło nas szczególniej, że na samego tylko Czartoryskiego powstała taka zawziętość, kiedy przecież on nie był samowładnym w rewolucji, kiedy zostawał pod wpływem i rozkazami sejmu, kiedy w rządzie tyle tylko znaczył, co każdy z Jego kolegów, kiedy wreszcie przed upadkiem sprawy zupełnie się od wszystkiego uchylił.

Sposób, w jaki Go potępiasz, Generale, za czynności w rewolucji, zdziwił nas i zasmucił. Piszesz, że „wyszedłszy z swym korpusem za zakres granic kongresowego królestwa, nie byłeś obecny działaniom księcia Czartoryskiego, a zatem czynionych mu zarzutów przez kilka tysięcy Rodaków, naocznych świadków tych działań, zaprzeczyć nie możesz”. Ten manewr, Generale, nie jest godzien ani Twego sędziwego wieku, ani Twego żołnierskiego powołania, które tchnąć powinno szczerością. Najpierw, dlaczegóż mówisz o kilku tysiącach, kiedy ledwo kilku tylko znalazło się takich, co się o to starają, aby Czartoryskiemu te zarzuty były przez wszystkich uczynione? A potem: wiele to tysięcy rodaków nie było obecnych Twoim np. działaniom w ostatniej wojnie, a jednak nie zaprzeczało pochwałom, gdyś na nie, Generale, za Twe pomyślne wyprawy zasługiwał? Gdyby się w Warszawie trzymano zasady nieświadczenia z tym, czego się nie widziało, czyżbyś był kiedykolwiek, Generale, zasłynął w Polsce? Uwielbiano Cię z powieści, Generale, z gazet, z raportów – a Ty dzisiaj rzucasz podejrzenie na charakter księcia Czartoryskiego, dlatego że nie byłeś naocznym świadkiem jego czynności? Z drugiej strony: wielu to rodaków nie było obecnych, gdyś pierwszy składał oręż na Ziemi Polskiej – a jednak złość nawet ludzka umilkła w tym zdarzeniu, każdy opłakiwał to nieszczęście, a nikt Ci nawet nie wytknął tego pierwszego zgubnego przykładu, przez wzgląd na interes publiczny, przez wzgląd na to, że nawet w nieszczęściu trzeba umieć szanować każde znane, zasłużone imię? W Emigracji oskarżasz, Generale, Czartoryskiego, za wyprawę portugalską, za legię algierską[7], a zatem za rzeczy, które nie wzięły żadnego skutku, a zatem za myśli, za projekty, które przed żadnym trybunałem na świecie nie stanowią winy. Gdyby ks. Czartoryski był człowiekiem namiętnym, gdyby Ci, Generale, chciał oddać wet za wet i nawzajem Ciebie publicznie potępić, czyliż by z Twej nieszczęśliwej katastrofy w rewolucji nie mógł wyciągnąć ciężkich zaskarżeń? A w Emigracji, czyliż by nie mógł powstać na szkodliwsze niżeli legia algierska i portugalska, bo rzeczywiste wyprawy do Szwajcarii[8], do kraju, wyprawy, z których tyle okropnych skutków wyniknęło, które miały miejsce w czasie Twego urzędowania w Komitecie, a których Ty, Generale, chociaż nie byłeś autorem, jednak z obawy krytyki gazeciarzów ani im zapobiec, ani ich potem przykładnie ganić nie śmiałeś? Gdyby Czartoryski nie miał względu na potrzebę szanowania każdej wziętości, czyliż by Ci nic innego nie znalazł do zarzucenia w Twoim, Generale, systemacie emigracyjnym? Mógłby Ci on powiedzieć, że wybrany prezesem Emigracji, pozwoliłeś zacierać wokoło siebie systematycznie sławę tylu znakomitych wyższych oficerów, Twych towarzyszów broni, równie jak Ty zasłużonych krajowi. Mógłby Ci dać do zrozumienia, że tolerując potwarz naokoło siebie i nie ujmując się za niczyją sławą, starałeś się częścią pobłażać, częścią nawet pochlebiać każdej przemijającej, namiętnej opinii w Emigracji, żeby tylko nie stracić jej popularności, jaką mniemasz posiadać i móc zachować, chociażby też kosztem dobra publicznego?

Ty, Generale – i daruj, że Ci to wypominamy, kończąc ten list dla nas bolesny – lękasz się niepotrzebnie artykułów i krytyk w gazetach. Oświadczenie Twoje z dnia 27 września było skutkiem tej obawy: o tym przekonani jesteśmy. Lękając się potwarców, mniemasz zapewne, że oni ogółem kierują, i w tym się mylisz. Chcąc się podobać ogółowi, rozumiesz, że najlepszym środkiem popularności jest pobłażanie kilku, i w tym się także mylisz. Tylko słowa prawdy – słowa ostre w potrzebie, tylko gotowość powstania w każdej chwili, nawet na ogół, gdy błądzi, zachowują ludzi przełożonych nad ogółem w szacunku u ogółu. To tylko prawdziwą popularność utrwalić jest w stanie.

 

Auxerre, dnia 17 października 1834

 

Stefan Dembowski, major strzelców; Antoni Olszewski, kapitan p. 4. st. konnych; Leon Wolicki, kap. str. konnych pułku 6; Józef Bajerski, kap. pułku 9 p. 1.; Bernard Stempczyński, por. str.; Maurycy Mochnacki, ppor. 1 pułku str. pieszych; Ad. Groza ppor.; Józef Skorutowki, ppor. strz.; A. Szmidt, lekarz batal.; Jzy. Guzkowski kap. uła.; Dominik Renkiewicz, podoficer; Hryzostym Bogucki żołnierz; Alexander Przysięzniak, żołnierz, Jan Płachecki, major 11 pułku liniowego; Roman Kłobukowski, ppor. z pułku Igo mazurów; Ignący Mokrski, porucznik z p. 14 p. 1.; T. Kiersz, porucznik z p. 19 p. 1.; Teodor Jasieński, podpor. z 2 p. ułanów.

 

Maurycy Mochnacki (1803-1834), działacz i publicysta polityczny, związany z nurtami demokratycznymi i patriotycznymi. Urodził się 13 września 1803 r. w Bojańcu pod Żółkwią. W czasie studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego zaangażował się w działalność niepodległościową. Udział w pracach Związku Wolnych Polaków okupił więzieniem (1823-1824). Pod naciskiem władz rosyjskich przygotował memoriał, zawierający krytykę rzekomego liberalizmu systemu oświatowego Królestwa Polskiego. Odzyskał dzięki niemu wolność, ale praca ta wzbudziła duże kontrowersje. W latach 1825-1829 redagował „Dziennik Warszawski”. Ugruntował wówczas swoją pozycję jako czołowego ideologa obozu demokratycznego oraz wpływowego teoretyka i krytyka literackiego, związanego z rodzącym się nurtem romantycznym polskiej literatury. Pod koniec lat dwudziestych włączył się w prace spiskowców z kręgu Piotra Wysockiego. Wziął udział w powstaniu listopadowym, aktywnie działając na rzecz zdobycia w jego władzach przewagi przez środowiska radykalne. Insurekcji poświęcił później pracę Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831. Występował przeciwko polityce umiarkowanej Rady Administracyjnej i Józefa Chłopickiego, wspierał natomiast dyktatora Jana Krukowieckiego. Współtworzył Towarzystwo Patriotyczne – główną w czasie powstania organizację środowisk demokratycznych i insurekcyjnej lewicy. Wziął również udział w walkach jako zwykły żołnierz – otrzymał order Virtuti Militari, został także awansowany na oficera. Po klęsce powstania wyemigrował. Publikował na łamach „Pamiętnika Emigracji Polskiej”, choć z czasem coraz bardziej oddalał się od głównego nurtu życia politycznego na wychodźstwie. Wsparcie, jakie udzielił Adamowi Czartoryskiemu po ogłoszeniu aktu z Poitiers (w którym książę został uznany za „nieprzyjaciela emigracji”), a także publicystyczne wystąpienia krytyczne wobec idei przygotowywania kolejnego powstania, ściągnęły na niego krytykę ze strony dawnych towarzyszy ze środowisk lewicowych i republikańskich – wskazywały zarazem na konserwatywną ewolucję Mochnackiego. Zmarł 20 grudnia 1834 r. w Auxerre.

Pismo okólne oficerów, podoficerów i żołnierzy z zakładu Auxerre, do Rodaków w Emigracji, na podstawie: Pisma Rozmaite. Oddział porewolucyjny, drugie wydanie, Berlin 1860, s. 183-193, pierwodruk: Paryż 1834;

 

[1] Zob. biogram Józefa Dwernickiego w zakładce „Słownik postaci”.

[2] Odezwa z 29 listopada 1834 r., o treści: „Wychodźcy polscy, ujrzawszy z zadziwieniem: iż książę Adam Czartoryski poważa się działać w interesach emigracji, na szkodę jej całości i przeznaczenia; i zważywszy, że niewiadomość o uczuciach, jakie obudza w rodakach postępowanie tego człowieka w rewolucji i emigracji, może wprowadzić w błąd najszczerszych przyjaciół sprawy ludu polskiego, mają za obowiązek publiczne ogłosić, iż tenże Adam Czartoryski, nie tylko nie posiada ich zaufania, ale uważany jest za nieprzyjaciela polskiej emigracji” (Akt z roku 1834 przeciw Adamowi Czartoryskiemu wyrazicielowi systemu polskiej arystokracyi, Poitiers 1839, s. 14).

[3] Zob. biogram Adama Jerzego Czartoryskiego w zakładce „Słownik postaci”.

[4] Joachim Lelewel (1786-1861) – historyk i polityk. W czasie powstania listopadowego został prezesem Towarzystwa Patriotycznego oraz członkiem Rady Administracyjnej (później przemianowanej na Rząd Tymczasowy). Po klęsce powstania wyemigrował. Uchodzi za twórcę jednej z najbardziej wpływowych polskich szkół historycznych, w ocenie I RP wskazującej przede wszystkim na zalety jej ustroju i kultury politycznej (m.in. Polska, dzieje…, t. 1-20, 1856-1865).

[5] Przy rue de Taranne w Paryżu spotykał się tzw. Ogół paryski, będący w pierwszych miesiącach emigracji zgromadzeniem emgrantów polskich.

[6] Nawiązanie do bitwy stoczonej w pobliżu Boremla, wsi w obwodzie rówieńskim, w czasie powstania listopadowego (18-19 kwietnia 1831), w której zwycięskimi (mimo że słabszymi liczebnie od pokonanej wówczas dywizji rosyjskiej Fiodora Rydygiera) wojskami polskimi dowodził generał Józef Dwernicki.

[7] Adam Jerzy Czartoryski był zwolennikiem przyłączenia się Polaków do francuskiej Legii Cudzoziemskiej, która dokonywała podboju Algierii, działał również na rzecz stworzenia polskiego legionu, mającego zaangażować się, pod dowództwem Józefa Bema, w toczącą się w Portugalii w latach 1832-1834 wojnę o sukcesję tronu.

[8] W lutym 1834 r. podjęto próbę wywołania powstania przeciwko Królestwu Sardynii, które miało doprowadzić do stworzenia w Sabaudii i Piemoncie republiki. Na jego czele stał Giuseppe Mazzini, znany rewolucjonista i radykał, pragnący pozyskać do współdziałania mieszkających w Szwajcarii polskich emigrantów – wojskowych uczestniczących w powstaniu listopadowym. Próba zrywu okazała się całkowicie nieudana, zaś m.in. z jej powodu władze szwajcarskie postanowiły wydalić ze swych granic polskich żołnierzy-imigrantów.