Hotel Lambert a sprawa polska

Stanisław Koźmian

Wskutek doświadczeń, między 1831 a 1856 r., u wielu powstało było zdrowe przekonanie, że ani korzystnym, ani właściwym jest, aby kierunek sprawy narodowej pozostawał w rękach choćby najcelniejszej części emigracji; kiełkować zaczęła myśl czerstwa, iż na miejscu, w kraju, według stosunków i okoliczności, należy brać postanowienia co do zachowania się i działania.

Myśl zbawcza niezawodnie, gdyby jej towarzyszyło przeświadczenie, że nie trzeba oglądać się na obcą pomoc dla odzyskania niepodległości, lecz szukać w samych sobie i w bezpośrednich stosunkach, na podstawie istniejącego porządku rzeczy, zapewnienia bytu narodowego. Bez tego zamiar wyzwolenia się spod kierunku emigracji stawał się fikcją, teorią niemogącą być w praktyce zastosowaną. Emigracja bowiem pozostawała i pozostać musiała łącznikiem między krajem i obcą pomocą i w tym głównym punkcie rozstrzygać. Przecież w owych właśnie chwilach chwycono się tej fikcji i za zgodą cesarza Napoleona[1] przyjęto za zasadę, że Hotel Lambert[2] jest tylko sługą kraju, że niczego mu narzucać nie będzie, lecz zastosuje się do woli i postanowień tej części społeczeństwa, z którą pozostawał w związku, to jest białych. Pakt zawarty w najlepszej wierze, nie mógł być wykonanym, bo kraj, względnie biali, oglądając się za obcą pomocą, zamiast kierować Hotelem Lambert, wciąż od niego, jako najbliższego źródła, wyczekiwać i żądać musieli wskazówek i rad rozstrzygających, słusznie sądząc, że skoro się nie szło drogą pośrednią, skoro się nie przyjmowało systemu Wielopolskiego[3], punkt ciężkości spoczywał za granicą, w widokach obcej pomocy. I stało się, że wskazówki Hotelu Lambert oddziaływały na białych, zachowanie się ich wpływało znowu na zapatrywania Hotelu Lambert, a istotnego kierunku postępowaniu i wypadkom nikt nie nadawał; utonął w nieporozumieniach i nurtujący społeczeństwo spisek pochwycił go.

Gdyby grono Hotelu Lambert mniej przedstawiało światła, nauki, rozsądku, patriotyzmu i dobrej wiary, wpływ jego mógłby być mniejszym; z tymi jednak zasobami i zaletami, które posiadało, niepodobna było, aby go nie wywarł, a celniejsza część społeczeństwa nie mogła się go ustrzec.

Hotel Lambert trzymał w ręku chorągiew niepodległości i powiewał nią, aby obcą dla niej uzyskać pomoc. Było przecież w nim tyle światła, tyle wiedzy i poświęcenia, iż niezawodnie mógł się był zdobyć na zrozumienie, iż na innej drodze należy szukać rozwiązania. Ale Hotel Lambert jak wszyscy, może nawet więcej niż wszyscy, wśród rozpoczynających się wypadków pozostawał pod urokiem Napoleona III; jego sąd skrępowany był wiarą w dawne i ogólnikowe chęci cesarza w sprawie polskiej, najlepiej mu znane przez ścisłe z monarchą i jego doradcami stosunki. Zbytnia wiara w rzeczach ludzkich zaślepia, a tym silniejszą być musi, im bardziej odpowiada, jak w tym wypadku, najgłębszym uczuciom, duchowemu usposobieniu, wychowaniu i przeszłości. Wiara ta była wówczas dwojaką: wierzono w zamiary Napoleona III i wierzono w wszechmocność jego przeprowadzenia wszelkich zamiarów. Nareszcie do zmylenia sądów najrozważniejszych i najsumienniejszych przyczyniała się zawsze nieco dwuznaczna, wcale niestanowcza wobec wypadków postawa cesarza. Wskutek tego ludzie rozumni, roztropni, ludzie, między którymi wielu było niepospolitych, popełnili wielką pomyłkę, nie spostrzegli, nie rozeznali i nie przestrzegli społeczeństwa przed widocznym, nieuniknionym niebezpieczeństwem, jakie pociągał za sobą ruch uliczny, demonstracje, żałoba i namacalny w tym wszystkim spisek.

Hotel Lambert tak samo jak biali w czasie pierwszych objawów ruchu i spisku, popadł w błąd główny, który mu słusznie zarzucić i za najznaczniejszy poczytać należy; jego skutki były złowrogie, późniejsze postępowanie w punkcie najważniejszym wolnym będzie wobec historii od bezwzględnego potępienia; nie było ono już jedynie następstwem owego błędu głównego, ale także zmiany istotnej i poważnej położenia.

Błąd główny był i stał się ciężkim; przyczyna jego tkwiła przeważnie w pochodzeniu listopadowym Hotelu Lambert. A przecież bezstronność dziejowa nakazuje zapisać, iż pomimo opłakanego rozwiązania, trzydzieści lat wytrwałej, szlachetnej, patriotycznej pracy, przygotowały, umożebniły położenie, w którym chęci Napoleona III, ustępstwa Rosji, system Wielopolskiego, stwarzały warunki, w których naród polski mógł sowite zdobyć korzyści, gdyby był umiał i potrafił. Działalność Hotelu Lambert nie była ani jałową, ani bezużyteczną; zużytkowanie jej w chwili danej zmarnowanym zostało, tego zmarnowania zarody znajdowały się w jego pochodzeniu.

Wskazówki i rady, jakie dochodziły z Hotelu Lambert, ani nie potępiły ruchu, demonstracji i żałoby, ani stanowczo, zwłaszcza wytrwale nie doradzały poparcia Wielopolskiego; przestrzegały jedynie przed przemianą ruchu w gwałtowny lub zbrojny, rewolucji moralnej w krwawą, zalecały umiarkowanie, miarę, ostrożność, pozostanie na gruncie, na którym dotąd poruszał się naród i odbywały się manifestacje. Było to w chwili wybuchu pożaru, zamiast wezwania do ugaszenia go, zalecenie obchodzenia się z nim ostrożnie. […]

 

 

*  *  *

 

Określiliśmy powyżej stanowisko i istotę zacnej, rozumnej, niezaprzeczenie rozsądkiem pragnącej się kierować części emigracji, która skupiała się w Hotelu Lambert, którą on przedstawiał, za której czyny i działania pozostał wobec społeczeństwa i dziejów odpowiedzialnym.

Pierwiastki błędów Hotelu Lambert tkwiły w jego pochodzeniu. Był on następstwem bezpośrednim powstania listopadowego, tworem politycznym zrodzonym z myśli niepodległości bezwzględnej i z wiary w obcą pomoc.

Wiara w obcą pomoc i w Europę sięgała daleko w dzieje Polski. Przed rozbiorem było utartym zdaniem, że obce potencje nie pozwolą nigdy na uszczuplenie Rzeczypospolitej, gdyż potrzebną jest dla Europy i istotnie potrzebną była dla równowagi tej części świata. Powtarzano to zdanie w Polsce i do tego przeważnie ograniczała się piecza nad bytem państwa. Między pierwszym a drugim rozbiorem nic albo bardzo mało zrobiono dla wzmocnienia Rzeczypospolitej i zwię­kszenia jej siły zbrojnej, bo znowu liczono na obcą opiekę; pod koniec na przymierze z Prusami. Po dokonanym ostatecznie upadku państwa polskiego, myśl patriotyczna zwróciła się w stronę obcej pomocy. Legiony polskie, walczące wraz z wojskiem francuskim, przedstawiały wiarę w pomoc Francji:

 

Marsz, marsz Dąbrowski

Do Polski z ziemi włoski!

 

I co cudo! Ta francuska pomoc nadeszła, Dąbrowski[4] przybył do polski z ziemi włoskiej i częściowo Polska wskrzeszoną została. Gdy wraz z wskrzesicielem upadła, usiłowania polskie w stronę obcej, już nie zbrojnej, ale dyplomatycznej pomocy zwróciły się, jakby elementarnemu prawu ulegając. I o cudo! Przyjaźń wielkiego patrioty z potężnym władcą Rosji sprawiła[5], że on, car, przyniósł Polsce obcą pomoc, która wytworzyła zupełnie znośny stan rzeczy w traktacie wiedeńskim zapisany. W 1830-1831 r. liczono na obcą pomoc, na pomoc Francji. Po niebacznym zmarnowaniu korzyści, które narodowemu bytowi przyniósł traktat wiedeński, do obcej pomocy przez trzydzieści dwa lata na mocy tego traktatu odwoływała się Polska i Hotel Lambert. W 1846 roku i w 1848 r. liczono na obcą pomoc obcej rewolucji powszechnej – od francuskiej do badeńskiej[6] i węgierskiej. To poczucie, to przekonanie było tak żywe i zakorzenione, że podczas panowania cesarza Mikołaja I[7], gdy nadchodziły do zacisza wiejskiego zagraniczne dzienniki, zamazane przez cenzurę warszawską, cała rodzina z zapartym oddechem nachylona nad zaczernionym ustępem, czekała z gorączkową niecierpliwością, aby za pomocą chemicznego środka stał się czytelnym. Kiedy zawierał interpelację o sprawie polskiej w Izbach francuskich lub angielskich, albo błahe choćby wspomnienie o Polsce, wystarczyło to na zapas wesołego usposobienia i dobrej nadziei na cały miesiąc dla całej rodziny.

Wiara zatem Hotelu Lambert w obcą pomoc miała całą siłę tradycji, moc przyzwyczajenia była nawyknieniem, opierała się o spełnione cuda i acz zgubna za czasów bytu niepodległego, niebezpieczna po jego upadku, jedynie zgodną była z rozumem, skoro wiemy, że upadłe państwo powstać może tylko przez pomoc obcą.

Hotel Lambert miał więc wszystkie zalety swoich wad i wszystkie wady swoich zalet. Sądzić go wedle pojęć, jakie wyrobiły srogie doświadczenia, zwłaszcza najsroższe 1863 r., niepodobna i byłoby to niesprawiedliwością.

Przekroczylibyśmy granice, które nakreśliliśmy sobie, gdybyśmy badać chcieli, czy w ogóle potrzebną, czy użyteczną być mogła emigracja jako ciało polityczne po upadku powstania 1831 r. Bardzo mało w ogóle, zwłaszcza w polityce, jest prawd bezwzględnych, tym samym sąd o sprawach ludzkich musi być często względnym. Skoro emigracja stała się faktem po 1831 r., ks. Adam Czartoryski[8], następnie Hotel Lambert, zajął wśród niej stanowisko względnie najrozumniejsze, najrozsądniejsze, bezwzględnie zacne, podniosłe, godne. Dążenie do odzyskania niepodległości Hotel Lambert oparł na jedynej możliwości, raczej na jedynym prawdopodobieństwie, na obcej pomocy, tę wszelkimi godziwymi i rozumnymi środkami wywołać usiłował, goniąc za nią wytrwale, niezmiennie, bez poczucia, iż goni za marą. Przyczynił się zatem znacznie do nadania myślom i dążeniom społeczeństwa polskiego kierunku błędnego i wychowania, które skłaniało je do poszukiwania niepodobieństw, narażało na zawody.

Z jednej strony przecież Hotel Lambert, wychodząc z zasady, że tylko obcą pomocą Polska odbudowaną być może, nie narażał kraju na smutne, niebezpieczne lub krwawe doświadczenia, na przedsięwzięcia o własnej sile; nie spiskował, ani do spisków zachęcał, ostrzegał przed ich zgubnością, o ile sił starczyło zasłaniał przed nimi społeczeństwo, chociaż w kilku wypadkach 1846-1848 r. wskutek pochodzenia swojego i podstawy, działań spisków nie dość stanowczo potępił lub nawet uznania im użyczył, czym przyczynił się do wytworzenia tej zgubnej a mylnej teorii, iż gdziekolwiek i kiedykolwiek wywieszonym i wmieszanym jest sztandar narodowy, sztandar niepodległości, iść za nim należy, choćby to szkodę, zniszczenie i zgubę bytu narodowego za sobą pociągnąć miało.

Z drugiej strony przez trzydzieści dwa lata Hotel Lambert znacznie się przyczynił do zapobieżenia drugiej ostateczności, w którą popadać skłonnym jest społeczeństwo polskie, samobójstwu, bezczynności, obojętności dla rzeczy publicznej. Wszystkie prace zaszczytne Hotelu Lambert, skierowane na wewnątrz i zewnątrz, świadczą o tym. Czystej miłości sprawy narodowej był on uosobieniem i przykładem. Bez niego głuche milczenie i zapomnienie byłyby zapanowały lub dzikie tylko i szalone głosy byłyby się dały słyszeć, a te nie byłyby należycie napiętnowane.

Pożałowania godnym pozostanie, iż Hotel Lambert nie zdołał się wyzwolić z więzów powstania listopadowego, z duchowych więzów, które go przykuwały do myśli bezwzględnej odzyskania za pomocą obcą niepodległości; że nie wzniósł się do pojęć zgodniejszych z rzeczywistością, że nie wszedł sam, ani wskazał społeczeństwu dróg, prowadzących do celów dających się osiągnąć i nie użył ku temu bogatych swoich zasobów umysłowych i politycznych, nawet zasady niepodległości. „Nie ma nic trudniejszego – mówi Machiavelli[9] – jak zmienić w porę usposobienie i postępowanie, bo się nie umiemy oprzeć skłonnościom i przyzwyczajeniom”. Ale zapoznawać też nie można, że Hotelowi Lambert w znacznej części zawdzięczała sprawa polska swoje istnienie, jemu, że była czynnikiem, z którym liczyli się i jej przyjaciele i jej wrogowie – że wskutek tego nastały te czasy, w których pomyślał o niej potężny wówczas władca Francji, a zapoznać jej nie mógł wstępujący na tron władca Rosji, że słowem powstała sposobność naprawienia i ustalenia bytu narodowego.

Stosunek, jaki zapanował w sprawie polskiej między Napoleonem III i Aleksandrem II[10], był instrumentem, na którym naród, który by w polityce był wirtuozem, zagrać byłby potrafił; polski niestety rozstroił go, w końcu roztrzaskał. Że nastroiwszy go, do rozstrojenia, następnie roztrzaskania przyczynił się Hotel Lambert, nie ulega wątpliwości.

Zobaczmy teraz, w jakiej mierze i zastanówmy się, kiedy i jakie z kolei popełnił on błędy, kiedy i jak zawinił w wypadkach 1863 r.

Oparty o zasadę niepodległości Polski i o wiarę, iż wcześniej czy później obcą pomocą odbudowaną zostanie, Hotel Lambert nie mógł zapoznać ważności i doniosłości chwili powrotu na tron francuski dynastii napoleońskiej, zwłaszcza rządów monarchy, który nie krył się z zamiarem podniesienia sprawy polskiej. Skoro o tym zamiarze nabrał przekonania Hotel Lambert, a jednocześnie usłyszał, że cesarz Napoleon jawnie stawia w stosunkach międzynarodowych zasadę narodowości, wytrwale, nieznużenie, nie szczędził ofiar, pracy, zabiegów, aby ta zasada objęła sprawę polską, aby cesarza objaśnić o stosunkach w Polsce, aby go umocnić w przedsięwzięciu, marzenia jego, chęci i rozmyślania sprowadzić na drogę czynów. Ku temu skierował całą swoją działalność i poczytywał za dobre wszystko, co do tego celu służyło, nie zwracając dostatecznie uwagi na oddziaływanie i skutki, jakie to mogło za sobą w kraju pociągnąć. Stąd kampania w dziennikach francuskich, prowadzona z niepospolitym talentem, mająca wpłynąć na opinię publiczną francuską i na cesarza, która przyczyniała się do rozgorączkowania i wpajania bezpodstawnych nadziei w pol­skich umysłach i w polskich krajach. Był to błąd pierwszy owej zbytniej gorliwości, którą Talleyrand[11] potępiał, i który wpłynął na chwiejność białych i na rozzuchwalenie się i powodzenie spisku.

Że Hotel Lambert wychodząc ze swojego punktu widzenia, ze swojej tradycji, pragnął i usiłował wyzyskać zamiary i politykę Napoleona III na rzecz sprawy polskiej, było to logiczne i nie było ani bezpodstawnym, ani bezrozumnym działaniem. Błędem było, iż mierząc wypadki i chęci cesarza, zwłaszcza możność jego, swoimi życzeniami i nadziejami, przeceniał je, prześcigał, a chcąc przekonać, wmawiał sam w siebie więcej, niż dozwalała rzeczywistość.

Pod wpływem wyobrażenia, że rozwiązanie zadania polskiego jedynie w kształcie niepodległości nastąpić powinno, Hotel Lambert nie zdał sobie dostatecznie sprawy z korzyści, jakie osiągnąć można było dla bytu narodowego z reformatorskich dążności cesarza Aleksandra i zawiązujących się jednocześnie między nim a Napoleonem III związków; raczej usiłował je rozerwać, niż dopomóc za ich pomocą do przygotowania praktycznego wyjścia z polskich wypadków. Mniemał, bo życzył sobie tego, że układy między Francją i Rosją są tylko początkiem i środkiem do dalszych planów, wtedy, kiedy w nich szukać należało istotnego rozwiązania. W błąd go wprawdzie wprowadzała nałogowa dwuznaczność cesarza Napoleona, ale on wprowadzał kraj w błąd, nie tylko nie kładąc nacisku, ale nawet nie ostrzegając go, że cesarz Napoleon, jak mówił, „tylko swoim wpływem w Petersburgu może coś na rzecz Polski zdziałać”; przypuszczał, że cesarz mówił to tylko na razie i to tak dalece, że Komitet Towarzystwa Rolniczego[12], później biali, mało o układach Francji z Rosją, o owym wpływie cesarza, działającym na rzecz kompromisu, wiedzieli, a może domyślać się nie chcieli.

Hotel Lambert wyzuł się z trzeźwego sądu i zamknął oczy na niebezpieczeństwa spisku, chociaż był ich świadom. Nikt lepiej nie mógł bowiem tych niebezpieczeństw ocenić, skoro walcząc od dawna z twórcami wszelkich spisków, znał on doskonale ich niepoczytalność i bezwzględność zarazem.

Zapoznał Hotel Lambert doniosłość dzieła Wielopolskiego, niewolny niestety od wpływów i czynników rodzinnych, które wytworzyły pożałowania godne wstręty i uprzedzenia, objawiające się magnetycznym związkiem między Władysławem Zamoyskim[13] i Andrzejem Zamoyskim[14]. Wpły­wy te i czynniki dały początek nieuzasadnionej do Wielopolskiego antypatii, która ogarnęła białych.

Związki rodzinne znacznym były w jego działaniu czynnikiem, tak że zdawać się mogło czasem, iż nie oddziela ich od rzeczy publicznej. Uczucia rodzinne przedstawiają siłę społeczną, lecz w Polsce tak dalece one wybujały i tak wielkie przybierały rozmiary, iż poświęcano im nieraz dobro publiczne.

Hotel Lambert tak dalece dał się zaślepić i tak zabrnął na obranej drodze, że w końcu przywiązywał większą ważność do głosów dzienników francuskich, przychylnych Polsce, których życzliwości był sam początkiem, lub do kazań w kościołach za Polską, które sam zamawiał, wreszcie do interpelacji w izbach angielskich, uzyskanych osobistymi stosunkami towarzyskimi jenerała Zamoyskiego, niż do instytucji i reform Wielopolskiego, za czym poszło przecenienie pierwszych, lekceważenie drugich przez kraj.

Pod innym jeszcze względem Hotel Lambert zamykał oczy na rzeczywistość i błędnie osądził położenie. Mniemał, że wypadki w dalszym rozwoju zmuszą cesarza Napoleona do podniesienia sprawy polskiej przeciw Rosji, zamiast załatwienia jej za pomocą Rosji; brał chęci Napoleona III wymożenia na Rosji ustępstw za zapowiedź, iż w danym razie rozpocznie z nią wojnę o niepodległość Polski; zmierzał więc do wykazania, iż nie tylko rządy, ale i panowanie rosyjskie w Polsce jest niemożliwym, i dlatego, pomimo iż cesarz nie zachęcał do demonstracji, pomimo iż mówił wyraźnie, że jedynie dobre swoje stosunki z cesarzem Aleksandrem zużytkować może na rzecz Polaków, pomimo że sam nigdy nie doradzał oporu przeciw Rosji, a jak wiemy, nawet Walewski[15], po wypadkach kwietniowych i przyjściu Wielopolskiego do rządu, zalecał przyjmować ustępstwa, bo przepowiadał srogą represję, pomimo iż dzienniki półurzędowe francuskie przestrzegały przed demonstracjami, nawet nieprzychylnie wobec nich się zachowywały, Hotel Lambert nie potępił demonstracji, widząc w nich środek, za pomocą którego sprawa polska mogła dojść do dojrzałości i doprowadzić cesarza do czynnego wdania się w nią, stosownie do dawnych jego zamiarów i poufnych zwierzeń. Znowu tutaj jednak trzeba się postawić w ówczesnym położeniu, wśród ówczesnych wyobrażeń; o dzisiejszym i dzisiejszych zapomnieć.

Zanim zapanował realistyczny, brutalny system Bismarcka[16] w Europie, wierzono jeszcze w siłę opinii publicznej i wszyscy liczyli się z nią, jak z niewidzialnym, ale wpływ wywierającym, choćby tylko siłą przesądu, bóstwem. Świeży przykład Włoch, zwłaszcza powodzeń Garibaldiego[17], był łudzącym tak dalece, że zapoznawano różnice polityczne i geograficzne dwóch narodów. Księżna Amparo Czartoryska[18], należąca niemal do dworu napoleońskiego, w niewieścim i południowym zapale zawołała razu jednego: „Trzeba go nastraszyć, jak to uczynili Włosi”. Takimi rachubami, nadziejami i porównaniami kierował się wobec ruchu polskiego Hotel Lambert, nie zapoznając przecież jego niebezpieczeństw. Wyznajmy, igrał z daleka z ogniem. Lepiej byłby uczynił, gdyby idąc za radą tej samej księżnej Amparo, był przed rozpoczęciem swojego działania zażądał od cesarza Napoleona, jak Cavour[19], piśmiennego zobowiązania. Nie byłby takowego otrzymał, ale byłby wyjaśnił położenie. Wolał sam więcej obiecywać, niż otrzymywać; więcej gadać, niż słuchać i rozumieć. To, co słyszał, tłumaczył sobie w myśl własnych życzeń i dochodził do wniosku, że chociaż cesarz nie zachęca ruchu, przecież jest mu na rękę, że chociaż jeszcze nie obiecuje podnieść sprawę polską, podniesie ją. Brał wciąż chęci Napoleona za zamiary, zamiary za przedsięwzięcia. Dlatego także mniemał później, że interwencja dyplomatyczna zawieść może mocarstwa dalej, niż chcą, i że dlatego trzeba zerwać zupełnie z systemem Wielopolskiego.

Hotel Lambert na wstępie dał się uwieść pozorami demonstracji, nie rozpoznał pod modłami i śpiewami tego samego żywiołu, tego samego kierunku, z którym na emigracji walczył; potem czując niebezpieczeństwo ruchu, nie potępił przecież demonstracji, nie zganił żałoby, nie doradził skupić się około Wielopolskiego. Pomimo iż w przededniu zgonu ks. Adam Czartoryski uznał był doniosłość jego reform, Hotel Lambert nie polecił pracować szczerze nad ustaleniem jego systemu – i wtedy popełnił największy błąd, który wszystkie inne zgubne za sobą pociągnął następstwa. Mógł go był uniknąć, gdyby był poszedł za zdaniem jednego ze swoich członków, Waleriana Kalinki[20], który twierdził, że nie na to nauczało się przez lata rozsądku, umiarkowania, zalecało pracę zdrową, możliwą, odradzało zgubne przedsięwzięcia i gonienie za niepodobieństwami, aby, gdy nadarza się sposobność zastosowania tych zasad i przekonań, kłam im zadać.

Ale tu znowu wchodził w grę stosunek Hotelu Lambert do kraju, na mocy którego już nie emigracja kierować miała krajem, lecz kraj emigracją, a ona pozostawała na jego usługach, i wolę jego tak niepewną, tak zamąconą różnymi prądami i coraz bardziej ulegającą wpływom spisku, wykonywać i przed zagranicą przedstawiać tylko miała. Stosunek, jakeśmy to powiedzieli, błędny i który musiał do najgorszych doprowadzić nieporozumień.

Stosunek z Komitetem Towarzystwa Rolniczego i z Andrzejem Zamoyskim, następnie z białymi, był jedną z głównych przyczyn wepchnięcia Hotelu Lambert na manowce, zwłaszcza powodem, dla którego z nich nie zdołał nawrócić i wejść na zbawienną drogę. Z tych kół wychodziły zarzuty, że emigracja pragnie kierować krajem i żądanie, że winna mu się poddać, bo już jest dojrzałym i chce pozostać panem swoich przeznaczeń, że winna iść w kierunku przez niego wskazanym. Stąd przeważnie, acz nie wyłącznie, mylnie Hotel Lambert zapatrywał się na demonstracje, dlatego nie potępił ich, raczej posługiwał się nimi wobec zagranicy. Obawiał się widocznie zostawić wolne pole i zapewnić przewagę swoim na emigracji przeciwnikom, którzy by byli narazili nie tylko sprawę, ale i imię polskie wobec obcych. […]

Powstania nie chciał, powstania nigdy nie doradzał Hotel Lambert; chciał nawet, jakeśmy widzieli, wywołać jego anticipative potępienie; nie tylko w swoim zakresie nic nie uczynił, aby je zażegnać, przeciwnie, dołożył bezwiednie rękę do tego, aby się stało nieuniknionym. […]

Gdy nieszczęście się stało, gdy powstanie wybuchło, wielką była boleść Hotelu Lambert, ale niemą – co nie przystało ciału politycznemu, na którym ciążyła znaczna część odpowiedzialności za obrót, jaki wzięły wypadki. Tu przecież Hotel Lambert skrępowany był swoim założeniem, to jest rachubą, opartą na pomocy Napoleona III. Skoro cesarz i jego organa nie potępiły w pierwszej chwili powstania, acz ubolewały, że wybuchło, Hotel Lambert nie tylko nie poczuwał się do obowiązku w tej mierze, sądził nawet, że byłoby to sprzecznym z dotychczasowym jego postępowaniem, szkodliwym dla sprawy. Zresztą potępienia przede wszystkim wyczekiwać mógł ze strony kraju samego, ze strony poważnych jego warstw, to jest białych, zapoznając, iż oni znowu czynili je zależnym od zachowania się Hotelu Lambert i na tym polegała już nie komedia, ale tragedia pomyłek.

Gdy Hotel Lambert nabrał przekonania, że powstanie nie odpowiada rachubom Napoleona III, że najzupełniej krzyżuje jego zamiary; gdy cesarz jawnie i poufnie potępił je, gdy Billault21 to z mównicy ogłosił, Hotel Lambert logicznie i konsekwentnie, ani na chwilę nie zawahał się i przesłał znane w ciągu naszego opowiadania, stanowcze do kraju instrukcje, a niezawodnie gotów był i gotował się do jawnego wygłoszenia swojego zdania, potępienia powstania i męskiej rady natychmiastowego zaniechania go.

Nastąpił wiadomy wskutek konwencji prusko-rosyjskiej zwrot w Paryżu; wtedy Hotel Lambert wziął na swoją odpowiedzialność danie hasła do poparcia powstania, wtedy skłonił do tego rozsądne i poważne warstwy społeczeństwa polskiego, wreszcie wiadome grono krakowskie i Galicję.

Jak wszyscy, którzy za tym zwrotem poszli, w pierwszym rzędzie pomylił się Hotel Lambert, ale wskutek błędu, popełnionego przez innych, potężniejszych, jeszcze bardziej za swoje czyny od niego odpowiedzialnych czynników.

W tej chwili nie było już rzeczą Hotelu Lambert sądzić o położeniu europejskim i stawiać w tej mierze swoje zdanie ponad zdaniem wtajemniczonych w stosunki, zarządzających wielkimi sprawami świata i przygotowujących wypadki.

Skoro Hotel Lambert oparł był działanie na rachubie obcej pomocy, dla rozwiązania sprawy polskiej, skoro pokładał całą swoją wiarę w Napoleonie III, a ten i rząd jego oświadczyli mu, że najlepsze powstały widoki dla sprawy polskiej, że aby one dopisały, należy zużytkować powstanie i dać mu poparcie, nie mógł Hotel Lambert zaprzeć się sam siebie, nie mógł wznieść się ponad potężnych tego świata, nie mógł odepchnąć ani zapowiedzianej pomocy, ani danej rady i musiał – poprzeć i zalecić poparcie powstania. Przeciwna mądrość w danych wypadkach byłaby nadludzką, a kto by dziś nazwał bezrozumnym zachowanie się w owej chwili Hotelu Lambert, byłby jasnowidzącym, ale po skutku. Błąd przecież popełnionym został, ale błąd nieunikniony, błąd, który nie był samoistnym, lecz prostym następstwem błędu innych, błędu Napoleona III i jego rządu. Była to pomyłka. […]

Inaczej oczywiście rzecz się przedstawia, jeżeli sięgniemy do pierwiastków, do myśli zasadniczych i podstaw działania. W nich znajdziemy zarody i początki błędów i pomyłek – w dążeniu do odbudowania upadłego państwa polskiego, w wierze nieuzasadnionej w potrzebę, interes i obowiązek Europy odbudowania go, z czego wynikało przekonanie o użyczeniu przez obcych pomocy dla dokonania tego dzieła. Jeżeli jednak zechcemy, co jedynie jest słusznym, sądzić w danych warunkach duchowych postępowanie Hotelu Lambert, w chwili, w której Napoleon III uznał potrzebę poparcia powstania – jedynie zastrzec się będziemy musieli przeciw zgubności w ogóle zbytniej w jednego choćby najpotężniejszego człowieka wiary – dalej winę pomyłki zrzucić nam wypadnie na Napoleona III. Niezawodnie Hotel Lambert mógł był zmierzyć całą trudność, nawet niepodobieństwo dzieła, które podejmował Napoleon III; ale obliczyć je nie było Hotelu Lambert, lecz cesarza i jego rządu zadaniem. […]

Nie trzeba było dopomagać do powstania, skoro wybuchło, wytworzyło zwodnicze położenie, które spowodowało Napoleona III do zgubnego dla siebie i sprawy polskiej zwrotu; niepodobna było wtedy Hotelowi Lambert uniknąć i zasłonić kraj przed następstwami tego zwrotu.

Raz wszedłszy na tę drogę, już nie powiemy niemożliwym, ale nadzwyczaj trudnym było cofnąć się, nawet zatrzymać, to jest nie już zażegnać nieszczęście, co było niepodobieństwem, ale nie rozszerzyć jego rozmiarów. […]

W ogromie klęski, tę zaczerpnął Hotel Lambert naukę, że na innych drogach niż dotychczasowe należy szukać zbawienia i ratunku dla społeczeństwa polskiego; jego abdykacja, jako ciała emigracyjnego, stała się testamentem politycznym.

 

*  *  *

 

Powstanie 1863 r. położyło koniec emigracji polskiej jako ciału politycznemu. Pojawiały się jeszcze i pojawiają zachcianki wywieszania haseł dla kraju przez emigrantów, ale z upadkiem powstania 1863 r. emigracja polska przestała istnieć jako instytucja narodowa siłą rzeczy i z woli wielkiej większości społeczeństwa polskiego. Było to następstwem prostym ustania widoków obcej pomocy i wiary w odbudowanie Polski przez Europę i dla dobra Europy; pozostawało to w bezpośrednim związku z tym, że sprawa polska przestała być europejską. Zrozumiał to pierwszy i najlepiej Hotel Lambert. Mogli jeszcze zapaleńcy i szaleńcy chcieć użyć emigracji jako środka; dla rozsądnych i wytrawniejszych Polaków straciła wszelką przyczynę bytu. Dla rozwoju bytu narodowego było to względną korzyścią, gdyż w pracy około niego ani zgodnym z prawdą, ani roztropnym, ani nawet możliwym było, aby kierunek i hasła wydawane były spoza krajów polskich; one jedne mogą ocenić i powinny znaleźć każdy dla siebie z osobna właściwe działanie i postępowanie. […]

Stanisław Koźmian (1836-1922), publicysta konserwatywny, polityk galicyjski, krytyk i reżyser teatralny, współtwórca i jeden z przywódców krakowskich „Stańczyków”. Urodził się 7 maja 1836 r. w Piotrowicach w Lubelskiem, w rodzinie o patriotycznych tradycjach. Jego ojciec, Andrzej Edward, związany był z Hotelem Lambert. Stanisław Koźmian kształcił się w Krakowie, Bonn i Paryżu. Pod wpływem sytuacji międzynarodowej i zaleceń Hotelu Lambert, z którym współpracował, zaangażował się w prace na rzecz powstania styczniowego, za co został skazany przez władze austriackie na karę więzienia. Po klęsce insurekcji odtąd konsekwentnie piętnował plany spiskowe, których celem było wywołanie kolejnego zrywu narodowego. W 1866 r., wraz ze Stanisławem Tarnowskim, Józefem Szujskim i Ludwikiem Wodzickim, założył „Przegląd Polski”, pismo propagujące idee stronnictwa konserwatywnego nazwanego Stańczykami, od cyklu pamfletów, które ukazały się w „Przeglądzie…” pod tytułem Teka Stańczyka. Przez wiele lat stał na czele redakcji politycznej krakowskiego dziennika konserwatywnego „Czas”. Był posłem na Sejm Krajowy i do Rady Państwa (1869-1870), zasiadał także w wiedeńskiej Izbie Panów (1917-1918). W latach 1871-1885 kierował teatrem w Krakowie. W 1898 roku przeniósł się do Wiednia. Powrócił do Krakowa w 1919 roku. Tam też zmarł 3 lipca 1922 r. Naj-głośniejszą pracą Koźmiana była Rzecz o roku 1863 (1895), jedna z najostrzejszych krytyk i zarazem najwszechstronniejszych analiz powstania styczniowego. Napisał także książkę o polityce twórcy zjednoczonych Niemiec pt. O działaniach i dziełach Bismarcka (1902). W 2001 r. Ośrodek Myśli Politycznej wydał wybór pism Koźmiana Bezkarność, zaś w 2017 r. wznowił Rzecz o roku 1863 (w tej edycji opublikowanej pod tytułem Rok 1863).

Prezentowane fragmenty pochodzą z książki Rzecz o roku 1863, na podstawie edycji: Rok 1863, Kraków 2017, s. 467-472, 793-801, 805, 806-807, 808, 809, 816, 748-749.  Tytuł pochodzi od redakcji strony.

[1] Napoleon III (1808-1873) – cesarz Francuzów (1852-1870), bratanek Napoleona I, wychowany na emigracji. W 1848 r. został wybrany prezydentem Republiki. W wyniku zamachu stanu (1851) i wygranego plebiscytu ogłosił się cesarzem (1852). Początkowo odnosił sukcesy gospodarcze i polityczne, jednak jego rządy zakończyły się przegraną wojną z Prusami, wzięciem do niewoli samego cesarza i jego detronizacją (formalnie w 1871, choć władzę stracił już w 1870 r.). Po zwolnieniu z niewoli resztę życia spędził w Anglii.

[2] Hotel Lambert – obóz polityczny skupiony wokół Adama Jerzego Czartoryskiego, po jego śmierci kierowany przez jego syna Władysława, powstały na emigracji w 1833 r., zawdzięczający swą nazwę siedzibie (od 1843 r.) Czartoryskiego w Paryżu. Miał profil ideowy konserwatywno-liberalny. Podejmował wiele akcji dyplomatycznych i propagandowych na rzecz sprawy polskiej, wykorzystując swoje kontakty zwłaszcza w kręgach polityki i dziennikarstwa francuskiego i brytyjskiego, działając jednak na terenie całej Europy, a także poza nią, szczególnie w Azji. Znaczenie Hotelu Lambert znacznie zmalało po powstaniu styczniowym, po którym skupił się na kwestiach propagowania kultury polskiej.

[3] Aleksander Wielopolski (1803-1877) – polski myśliciel i polityk konserwatywny. W czasie powstania listopadowego zasiadał w sejmie powstańczym, udał się też z misją dyplomatyczną w imieniu Rządu Narodowego do Anglii, bezskutecznie próbując przekonać jej elity do wsparcia insurekcji. Po dokonanej przez chłopów w 1846 r. w Galicji rzezi szlachty wystąpił z listem otwartym do księcia Metternicha (Lettre d’un gentilhomme polonais sur les massacres de Galicie adressée au Prince de Metternich. A l’occasion de sa dépeche du 7 mars 1846), obarczając biurokrację austriacką odpowiedzialnością za krwawe zajścia i opowiadając się za współpracą z Rosją. Na początku lat 60. Aleksander II udzielił mu dużej władzy w zaborze rosyjskim, zwłaszcza od czerwca 1862 r., gdy Wielopolski został mianowany naczelnikiem rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Wybuch powstania styczniowego i wymknięcie się sytuacji na ziemiach zaboru rosyjskiego spod kontroli – także wskutek błędów popełnionych przez Wielopolskiego – skłoniły cara do zdymisjonowania go. Wielopolski opuścił Warszawę w lipcu 1863 r. Resztę życia spędził na emigracji. Zmarł w Dreźnie.

[4] Jan Henryk Dąbrowski (1755-1818) – polski wojskowy, żołnierz armii saskiej i wojska polskiego, uczestnik powstania kościuszkowskiego, twórca Legionów Polskich we Włoszech i żołnierz wojen napoleońskich.

[5] Koźmian pisze tu przyjaźni Adama Jerzego Czartoryskiego i Aleksandra I. Car uczynił Czartoryskiego m.in. swym ministrem spraw zagranicznych, zaś w czasie kongresu wiedeńskiego radził się go w sprawach polskich.

[6] W Wielkim Księstwie Badeńskim rewolucyjne wrzenie w czasie Wiosny Ludów doprowadziło do powstania tam 1849 r. republiki, szybko jednak zlikwidowanej wskutek interwencji wojsk pruskich.

[7] Mikołaj I Romanow (1796-1855) – car rosyjski od 1825 r., w latach 1825-1831 król Polski (Królestwa Kongresowego). Stłumił powstanie dekabrystów (1825) oraz powstanie listopadowe. Po klęsce polskiego powstania zastosował politykę represji, zniósł konstytucję Królestwa Polskiego i wprowadził Statut Organiczny, zamknął uniwersytety w Warszawie i w Wilnie. W 1846 r. wojska rosyjskie uczestniczyły w zwalczaniu powstania krakowskiego, w 1849 r. Mikołaj pomógł cesarzowi Austrii w walkach z powstaniem węgierskim. Umocnił pozycję Rosji na Bałkanach, aczkolwiek w ostatnich latach panowania doznawał niepowodzeń w wojnie krymskiej.

[8] Zob. biogram Adama Jerzego Czartoryskiego w zakładce „Słownik Postaci”.

[9] Niccolò Machiavelli (1469-1527) – florencki myśliciel polityczny, autor jednego z najbardziej kontrowersyjnych dzieł w dziejach myśli politycznej – Księcia (1534), który ściągnął na Machiavellego oskarżenia o cynizm i hołdowanie w polityce wyłącznie wymogom skuteczności, choć bywa też uważany za jeden z najlepszych traktatów politycznych, ukazujący realne mechanizmy władzy.

[10] Aleksander II Romanow (1818-1881) – syn Mikołaja I, od 1855 r. cesarz rosyjski, autor liberalnych w realiach rosyjskich reform (m.in. uwłaszczenia chłopów w 1861 r.). Stłumił powstanie styczniowe, doprowadził do rozszerzenia granic Rosji na Kaukazie, w Azji Środkowej i na Dalekim Wschodzie. Zginął w zamachu dokonanym przez członka „Narodnej Woli”, Polaka Ignacego Hryniewickiego.

[11] Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord (1754-1838) – francuski dyplomata, uczestnik Stanów Generalnych w 1789 r., biskup Autun (1789-1791), minister spraw zagranicznych Francji (1795-1797, 1799-1807, 1814, 1815), premier Francji od 9 lipca do 26 września 1815 r. Był jej przedstawicielem na kongresie wiedeńskim, na którym opowiadał się za zasadą legitymizmu monarchicznego.

[12] Towarzystwo Rolnicze – utworzona w 1858 r. organizacja ziemiaństwa Królestwa Kongresowego, na której czele stanął Andrzej Zamoyski. Zajmowała się sprawami rolnymi, leśnymi i hodowlanymi, starając się podnieść poziom gospodarczy kraju. Odgrywała także istotną rolę polityczną, co przyczyniło się do jej rozwiązania przez Aleksandra Wielopolskiego (8 kwietnia 1861 r.).

[13] Władysław Zamoyski (1803-1868) – polski wojskowy i działacz polityczny, uczestnik powstania listopadowego, oficer wojska belgijskiego, generał armii tureckiej podczas wojny krymskiej, współpracownik ks. A. J. Czartoryskiego, w porozumieniu z nim prowadził misje dyplomatyczne Hotelu Lambert.

[14] Andrzej Zamoyski (1800-1874) – polski polityk i działacz gospodarczy, założyciel i prezes Towarzystwa Rolniczego, przeciwnik polityki Aleksandra Wielopolskiego. Na początku lat 60. odgrywał czołową rolę w obozie tzw. białych. Władze carskie wydaliły go w 1862 r. za granicę, resztę życia spędził na emigracji.

[15] Aleksander Walewski (1810-1868) – syn Napoleona I Bonaparte i Marii Walewskiej, wziął udział w powstaniu listopadowym, po którym wyemigrował do Francji, gdzie służył w armii, był dziennikarzem i publicystą. Za rządów swego kuzyna Napoleona III pełnił misje dyplomatyczne jako ambasador francuski w Toskanii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, zaś w 1855 r. został ministrem spraw zagranicznych – był nim do 1860 r.

[16] Otto von Bismarck (1815-1898) – prusko-niemiecki mąż stanu, poseł pruski przy sejmie związkowym we Frankfurcie, poseł w Rosji, ambasador we Francji. Jako prezes ministrów Prus (od 1862 r.) zapewnił im hegemonię w Niemczech (zwycięska wojna z Austrią, 1866). Zwycięstwo w wojnie z Francją (1870-1871) umożliwiło zjednoczenie Niemiec, po którym Bismarck został pierwszym kanclerzem nowo utworzonego Cesarstwa Niemieckiego. Pełnił ten urząd w latach 1871-1890 – w tym czasie m.in. rozbudował ustawodawstwo socjalne, wprowadził przepisy antysocjalistyczne, prowadził politykę Kulturkampfu.

[17] Giuseppe Garibaldi (1807-1882) – włoski rewolucjonista, żołnierz i polityk, z uwagi na zasługi położone na rzecz zjednoczenia państwa uchodzi za bohatera narodowego Włoch.

[18] Maria Amparo Muñoz (1834-1864) – córka królowej regentki Marii Krystyny i jej drugiego męża Augustyna Ferdynanda Muñoza, żona Władysława Czartoryskiego (od 1855 r.).

[19] Camillo Benso di Cavour (1810-1861) – hrabia, jeden z głównych architektów zjednoczenia Włoch. Był premierem (1852-1859, 1860-1861) Królestwa Sardynii (Piemontu) i pierwszym premierem po zjednoczeniu Królestwa Włoch (1861).

[20] Zob. biogram Waleriana Kalinki w zakładce „Słownik postaci”.